Ethan
- Mieszkasz tutaj? - zapytała mnie z rozdziawionymi ustami April.
- Tak, wynająłem to mieszkanie kilka dni temu a co? - zapytałem.
- Nic takiego, po prostu...
- Po prostu co? - ciągnąłem ją za język, chciałem się dowiedzieć o co jej chodziło. Coś było nie tak z tym domem?
- Nic. - powiedziała wysiadając z samochodu i ruszyła wzdłuż wąskiej ulicy oświetlonej gdzieniegdzie jasnym światłem latarni.
- Zaczekaj! Gdzie idziesz? - byłem lekko zdziwiony.
- Do domu. - odpowiedziała pospiesznie.
- Sama? Nie ma mowy. - wysiadłem za nią i podbiegłem do niej lekkim truchtem.
- Niby czemu? Teraz ty chcesz się bawić w bohatera? - odwróciła się raptownie w moją stronę ściągając ze złości brwi.
- Słucham? - zapytałem otwierając szerzej oczy. Zaskoczyło mnie jej pytanie. Miała do mnie jakieś chore pretensje o to, że prawie została zgwałcona?
- Gdyby nie ja pewnie leżałabyś teraz wykończona, zalana łzami, wykorzystana przez obcego kolesia na ziemi i jeszcze masz na mnie jakieś nerwy, że cię uratowałem? Jesteś po prostu śmieszna. - byłem na prawdę poirytowany. Nie chciałem powiedzieć czegoś gorszego dlatego po chwili dodałem. - Zresztą rób co chcesz. Miłej nocy.
- Ethan...- powiedziała ściszonym głosem w chwili kiedy wszedłem na chodnik prowadzący do domu.
- Ethan zaczekaj. Ethan! Nie o to mi chodziło do cholery! - krzyczała bezradnie machając rękoma.
- A o co? - zapytałem przystając na chwilę. Wciąż zwrócony byłem do niej tyłem.
- Bo to wszystko... to wszystko było kiedyś inaczej. Dobranoc Ethanie. - powiedziała wzdychając resztką sił i ze spuszczoną lekko głową ruszyła przed siebie. A ja stałem tak jeszcze chwilę odprowadzając ją wzrokiem na tyle długo póki nie zniknęła mi z pola widzenia w otchłani mroku nocy.
***
Wszedłem do domu z nadzieją, że po tak dziwnym dniu będę mógł odpocząć w wygodnym łóżku pod ciepłą kołdrą ale w chwili, kiedy miałem zamiar zamknąć drzwi rozszedł się dźwięk w mojej kieszeni od spodni. Wyjąłem telefon i zerkając na wyświetlacz przejechałem palcem po ekranie odbierając przychodzące połączenie.
- I jak? - zapytał głos w słuchawce.
- Nawet mnie o to nie pytaj. - odpowiedziałem wypuszczając głośno powietrze.
- Ale wszystko jest okej? Pytała o coś?
- Nie, nie wiem, chyba. Jestem zmęczony, zdzwonimy się jutro. - powiedziałem i zakończyłem rozmowę.
Rzuciłem się na kanapę w salonie i układając wygodnie zamknąłem oczy. To był ciężki i pełen emocji dzień. Liczyłem na to, że rano nie odwiedzi mnie tutaj policja za pobicie. W brzuchu burczało mi tak głośno jakby za oknem panowała ostra burza ale nie jadłem kolacji, bo zwyczajnie nie chciało mi się podnieść tyłka i iść do kuchni po coś do jedzenia. Chwilę później już nie byłem głodny, bo cały pogrążony byłem we śnie.
Justin
Dotarliśmy z Chloe do klubu trochę po czasie. Wszyscy dookoła świetnie się bawili świętując w tym wypadku moją wygraną. Podobno robią tak za każdym razem gdy ktoś wygra, co jest trochę dziwne moim zdaniem. W pomieszczeniu było ciemno a tumany dymu papierosowego jeszcze bardziej utrudniały widoczność. Rozglądałem się po sali szukając kogoś znajomego. Zapomniałem, że to nie ten sam klub do którego uczęszczałem dawniej, no tak... Jedyną osobą którą znałem była dziewczyna stojąca obok mnie, kołysząca się w rytm muzyki.
- I jak? - zapytała cała rozpromieniona przekrzykując muzykę.
Odpowiedziałem jej przelotnym uśmiechem. Nie miałem ochoty na zabawę ale miło było patrzeć jak inni dobrze się bawią.
- Coś nie tak? - zapytała przybliżając się do mnie.
- Wszystko okej. - powiedziałem i ruszyłem w stronę baru zostawiając ją w tyle. Po czasie dotarło do mnie, że było to trochę niegrzeczne z mojej strony dlatego odwróciłem się do niej i skinąłem głową, żeby do mnie dołączyła na co z uśmiechem na twarzy ruszyła w moją stronę. Usiedliśmy przy blacie i zamówiłem dla nas coś do picia. Nie chciałem upić się w trupa ale potrzebowałem czegoś na odstresowanie.
Po piątym kieliszku podanym przez młodego, wysokiego kelnera Chloe patrzyła na mnie ze zdziwieniem.
- Łaa...- to było jedyne "słowo" które zdołała z siebie wydusić opierając łokcie na blacie.
- Co? - spojrzałem na nią unosząc brwi.
- No nieźle w ciebie wchodzi, może już wystarczy?
- Sam zadecyduję kiedy mi wystarczy, zresztą ty nic nie rozumiesz.
- Nieważne. Trudno żebym coś o tobie wiedziała, jeśli nawet nie chcesz ze mną porozmawiać.
- Bo nie ma o czym. - odpowiedziałem przechylając do ust kolejną zaserwowaną porcję na co ona wstała z miejsca i wtopiła się w tłum imprezowiczów. Chociaż jeden problem z głowy. Nie chodzi o to, że coś było z nią nie tak, była miła i w ogóle ale wybrała sobie nienajlepszy czas na pouczanie mnie. Nie lubię jak ktoś mnie poucza bo sam najlepiej wiedziałem co robię źle. Zazwyczaj uczyłem się na swoich błędach i więcej ich nie powtarzałem, więc nie widziałem potrzeby pomagania mi i dawania "cennych rad" ze strony kogoś kto zupełnie mnie nie znał.
- Mieszkasz tutaj? - zapytała mnie z rozdziawionymi ustami April.
- Tak, wynająłem to mieszkanie kilka dni temu a co? - zapytałem.
- Nic takiego, po prostu...
- Po prostu co? - ciągnąłem ją za język, chciałem się dowiedzieć o co jej chodziło. Coś było nie tak z tym domem?
- Nic. - powiedziała wysiadając z samochodu i ruszyła wzdłuż wąskiej ulicy oświetlonej gdzieniegdzie jasnym światłem latarni.
- Zaczekaj! Gdzie idziesz? - byłem lekko zdziwiony.
- Do domu. - odpowiedziała pospiesznie.
- Sama? Nie ma mowy. - wysiadłem za nią i podbiegłem do niej lekkim truchtem.
- Niby czemu? Teraz ty chcesz się bawić w bohatera? - odwróciła się raptownie w moją stronę ściągając ze złości brwi.
- Słucham? - zapytałem otwierając szerzej oczy. Zaskoczyło mnie jej pytanie. Miała do mnie jakieś chore pretensje o to, że prawie została zgwałcona?
- Gdyby nie ja pewnie leżałabyś teraz wykończona, zalana łzami, wykorzystana przez obcego kolesia na ziemi i jeszcze masz na mnie jakieś nerwy, że cię uratowałem? Jesteś po prostu śmieszna. - byłem na prawdę poirytowany. Nie chciałem powiedzieć czegoś gorszego dlatego po chwili dodałem. - Zresztą rób co chcesz. Miłej nocy.
- Ethan...- powiedziała ściszonym głosem w chwili kiedy wszedłem na chodnik prowadzący do domu.
- Ethan zaczekaj. Ethan! Nie o to mi chodziło do cholery! - krzyczała bezradnie machając rękoma.
- A o co? - zapytałem przystając na chwilę. Wciąż zwrócony byłem do niej tyłem.
- Bo to wszystko... to wszystko było kiedyś inaczej. Dobranoc Ethanie. - powiedziała wzdychając resztką sił i ze spuszczoną lekko głową ruszyła przed siebie. A ja stałem tak jeszcze chwilę odprowadzając ją wzrokiem na tyle długo póki nie zniknęła mi z pola widzenia w otchłani mroku nocy.
***
Wszedłem do domu z nadzieją, że po tak dziwnym dniu będę mógł odpocząć w wygodnym łóżku pod ciepłą kołdrą ale w chwili, kiedy miałem zamiar zamknąć drzwi rozszedł się dźwięk w mojej kieszeni od spodni. Wyjąłem telefon i zerkając na wyświetlacz przejechałem palcem po ekranie odbierając przychodzące połączenie.
- I jak? - zapytał głos w słuchawce.
- Nawet mnie o to nie pytaj. - odpowiedziałem wypuszczając głośno powietrze.
- Ale wszystko jest okej? Pytała o coś?
- Nie, nie wiem, chyba. Jestem zmęczony, zdzwonimy się jutro. - powiedziałem i zakończyłem rozmowę.
Rzuciłem się na kanapę w salonie i układając wygodnie zamknąłem oczy. To był ciężki i pełen emocji dzień. Liczyłem na to, że rano nie odwiedzi mnie tutaj policja za pobicie. W brzuchu burczało mi tak głośno jakby za oknem panowała ostra burza ale nie jadłem kolacji, bo zwyczajnie nie chciało mi się podnieść tyłka i iść do kuchni po coś do jedzenia. Chwilę później już nie byłem głodny, bo cały pogrążony byłem we śnie.
Justin
Dotarliśmy z Chloe do klubu trochę po czasie. Wszyscy dookoła świetnie się bawili świętując w tym wypadku moją wygraną. Podobno robią tak za każdym razem gdy ktoś wygra, co jest trochę dziwne moim zdaniem. W pomieszczeniu było ciemno a tumany dymu papierosowego jeszcze bardziej utrudniały widoczność. Rozglądałem się po sali szukając kogoś znajomego. Zapomniałem, że to nie ten sam klub do którego uczęszczałem dawniej, no tak... Jedyną osobą którą znałem była dziewczyna stojąca obok mnie, kołysząca się w rytm muzyki.
- I jak? - zapytała cała rozpromieniona przekrzykując muzykę.
Odpowiedziałem jej przelotnym uśmiechem. Nie miałem ochoty na zabawę ale miło było patrzeć jak inni dobrze się bawią.
- Coś nie tak? - zapytała przybliżając się do mnie.
- Wszystko okej. - powiedziałem i ruszyłem w stronę baru zostawiając ją w tyle. Po czasie dotarło do mnie, że było to trochę niegrzeczne z mojej strony dlatego odwróciłem się do niej i skinąłem głową, żeby do mnie dołączyła na co z uśmiechem na twarzy ruszyła w moją stronę. Usiedliśmy przy blacie i zamówiłem dla nas coś do picia. Nie chciałem upić się w trupa ale potrzebowałem czegoś na odstresowanie.
Po piątym kieliszku podanym przez młodego, wysokiego kelnera Chloe patrzyła na mnie ze zdziwieniem.
- Łaa...- to było jedyne "słowo" które zdołała z siebie wydusić opierając łokcie na blacie.
- Co? - spojrzałem na nią unosząc brwi.
- No nieźle w ciebie wchodzi, może już wystarczy?
- Sam zadecyduję kiedy mi wystarczy, zresztą ty nic nie rozumiesz.
- Nieważne. Trudno żebym coś o tobie wiedziała, jeśli nawet nie chcesz ze mną porozmawiać.
- Bo nie ma o czym. - odpowiedziałem przechylając do ust kolejną zaserwowaną porcję na co ona wstała z miejsca i wtopiła się w tłum imprezowiczów. Chociaż jeden problem z głowy. Nie chodzi o to, że coś było z nią nie tak, była miła i w ogóle ale wybrała sobie nienajlepszy czas na pouczanie mnie. Nie lubię jak ktoś mnie poucza bo sam najlepiej wiedziałem co robię źle. Zazwyczaj uczyłem się na swoich błędach i więcej ich nie powtarzałem, więc nie widziałem potrzeby pomagania mi i dawania "cennych rad" ze strony kogoś kto zupełnie mnie nie znał.
- To miejsce jest wolne? - usłyszałem po chwili damski głos.
- Tak. - odpowiedziałem i podnosząc się z miejsca wyszedłem z klubu.
Na dworze było dość zimno, z każdym wypuszczonym powietrzem z ust czułem że jest mi coraz chłodniej mimo tego, że chwilę wcześniej sporo wypiłem.
Stojąc przed wejściem do budynku z którego słychać było ciężkie dudnienie muzyki i przez okna wypadało kolorowe światło odbijające się od kuli dyskotekowej wyjąłem z kieszeni telefon. Spojrzałem na wyświetlacz, który pokazywał 2:15 łał trochę się zasiedziałem. Przez szklane drzwi dostrzegłem przelotnie w tłumie Chloe, która tańczyła w towarzystwie jakiejś dziewczyny. Nie wydawało mi się jednak żeby była to któraś z jej koleżanek, którą miałem okazje poznać przed rozpoczęciem wyścigów.
April
Wpadłam do domu dosłownie jak burza. Byłam zagubiona i nie mogłam skupić swoich myśli na konkretnej rzeczy. Przed oczami ciągle miałam chłopaka, który usiłował zrobić mi coś absolutnie nieludzkiego. Widziałam jego obrzydliwy uśmiech przeplatany z piękną twarzą Justina. Dopiero teraz uświadomiłam sobie, że na schodach w domu Sky, Ethan przytulił mnie tak samo jak kiedyś robił to Justin. Zastanawiałam się co teraz u niego, chociaż nie powinnam. Nie powinnam, bo mnie zranił. Nie liczył się z tym co czuję, zawrócił mi w głowie, dał nadzieję a później odszedł. Cholerny palant - pomyślałam rzucając się na łóżko. Przelotnie spojrzałam na leżącego obok misia, którego podczas pobytu w szpitalu od niego dostałam. I wtedy zalała mnie fala złości...a może był to żal? Miałam ochotę porozrywać maskotkę na najmniejsze kawałeczki. To jak wyglądała, jaka była w dotyku, kolor plastikowych oczek... to wszystko tak bardzo mnie bolało. Nie mogłam na nią patrzeć ale nie mogłam jej zniszczyć bo była wszystkim co mi po nim zostało. Przykryłam głowę poduszką i dociskając ją z góry splecionymi dłońmi chciałam umrzeć. Czułam jak prześcieradło pod moją głową robić się mokre - płakałam. Ostatnio zdarzało mi się płakać coraz częściej. Życie to totalne gówno.
Justin
Jechałem samochodem do domu, ulice o tej porze były zupełnie puste, światła mrugały na żółto nie dając żadnych wskazówek. Docisnąłem nogą pedał gazu, żeby szybciej znaleźć się na miejscu. Marzyłem o ciepłym prysznicu i wygodnym łóżku. Włączyłem radio puszczając głośno muzykę. Wystukiwałem rytm palcami o kierownicę i śpiewałem pod nosem słowa piosenki. W kieszeni po raz setny czułem wibracje telefonu oznaczające, że ktoś do mnie dzwonił. Nie wyjąłem go za pierwszym razem ani za drugim ale jeśli ktoś dzwonił tyle razy widocznie miał do mnie jakąś ważną sprawę. Nie zdejmując nogi z gazu jedną ręką sięgnąłem do kieszeni. Na ekranie mrugał nieznany mi numer, patrzyłem się chwilę na wyświetlacz zastanawiając się czy odebrać, czy nie. Nacisnąłem czerwoną słuchawkę i rzucając telefon na siedzenie obok wróciłem do śpiewania too close. Po chwili znów usłyszałem ciche brzęczenie. Zerknąłem zaciskając zęby ze złości na telefon i sięgając po niego ponownie ręką nie zauważyłem nadjeżdżającego z lewej strony rozpędzonego samochodu towarowego. Odwracając raptownie głowę światło reflektorów oślepiło mnie i nie miałem czasu nawet na to, żeby jakoś się ratować. Jedyny dźwięk, który wtedy słyszałem był okropny pisk opon i stłumiony odgłos trąbienia. Kręciłem kierownicą do oporu, żeby jakoś się z tego wywinąć ale nie miałem żadnych szans. Pół sekundy później jedyne co zdążyłem zapamiętać to, to jak moim samochodem zarzuciło w jedną stronę a później w drugą. Poczułem okropny ból rozchodzący się po całym ciele. Trudno było określić co zostało uszkodzone. Uderzyłem tyłem głowy o zagłówek a w wyniku kolejnego pchnięcia w samochód wybiłem głową szybę. Starałem się otworzyć powoli oczy ale było to niewykonalne bo zaraz obraz, który ukazał mi się przez chwilę zamienił się w głęboką czerń.
The best things in life are unseen.
That's why we close our eyes when we smile, kiss and dream...
____________________________________________________________
- Tak. - odpowiedziałem i podnosząc się z miejsca wyszedłem z klubu.
Na dworze było dość zimno, z każdym wypuszczonym powietrzem z ust czułem że jest mi coraz chłodniej mimo tego, że chwilę wcześniej sporo wypiłem.
Stojąc przed wejściem do budynku z którego słychać było ciężkie dudnienie muzyki i przez okna wypadało kolorowe światło odbijające się od kuli dyskotekowej wyjąłem z kieszeni telefon. Spojrzałem na wyświetlacz, który pokazywał 2:15 łał trochę się zasiedziałem. Przez szklane drzwi dostrzegłem przelotnie w tłumie Chloe, która tańczyła w towarzystwie jakiejś dziewczyny. Nie wydawało mi się jednak żeby była to któraś z jej koleżanek, którą miałem okazje poznać przed rozpoczęciem wyścigów.
April
Wpadłam do domu dosłownie jak burza. Byłam zagubiona i nie mogłam skupić swoich myśli na konkretnej rzeczy. Przed oczami ciągle miałam chłopaka, który usiłował zrobić mi coś absolutnie nieludzkiego. Widziałam jego obrzydliwy uśmiech przeplatany z piękną twarzą Justina. Dopiero teraz uświadomiłam sobie, że na schodach w domu Sky, Ethan przytulił mnie tak samo jak kiedyś robił to Justin. Zastanawiałam się co teraz u niego, chociaż nie powinnam. Nie powinnam, bo mnie zranił. Nie liczył się z tym co czuję, zawrócił mi w głowie, dał nadzieję a później odszedł. Cholerny palant - pomyślałam rzucając się na łóżko. Przelotnie spojrzałam na leżącego obok misia, którego podczas pobytu w szpitalu od niego dostałam. I wtedy zalała mnie fala złości...a może był to żal? Miałam ochotę porozrywać maskotkę na najmniejsze kawałeczki. To jak wyglądała, jaka była w dotyku, kolor plastikowych oczek... to wszystko tak bardzo mnie bolało. Nie mogłam na nią patrzeć ale nie mogłam jej zniszczyć bo była wszystkim co mi po nim zostało. Przykryłam głowę poduszką i dociskając ją z góry splecionymi dłońmi chciałam umrzeć. Czułam jak prześcieradło pod moją głową robić się mokre - płakałam. Ostatnio zdarzało mi się płakać coraz częściej. Życie to totalne gówno.
Justin
Jechałem samochodem do domu, ulice o tej porze były zupełnie puste, światła mrugały na żółto nie dając żadnych wskazówek. Docisnąłem nogą pedał gazu, żeby szybciej znaleźć się na miejscu. Marzyłem o ciepłym prysznicu i wygodnym łóżku. Włączyłem radio puszczając głośno muzykę. Wystukiwałem rytm palcami o kierownicę i śpiewałem pod nosem słowa piosenki. W kieszeni po raz setny czułem wibracje telefonu oznaczające, że ktoś do mnie dzwonił. Nie wyjąłem go za pierwszym razem ani za drugim ale jeśli ktoś dzwonił tyle razy widocznie miał do mnie jakąś ważną sprawę. Nie zdejmując nogi z gazu jedną ręką sięgnąłem do kieszeni. Na ekranie mrugał nieznany mi numer, patrzyłem się chwilę na wyświetlacz zastanawiając się czy odebrać, czy nie. Nacisnąłem czerwoną słuchawkę i rzucając telefon na siedzenie obok wróciłem do śpiewania too close. Po chwili znów usłyszałem ciche brzęczenie. Zerknąłem zaciskając zęby ze złości na telefon i sięgając po niego ponownie ręką nie zauważyłem nadjeżdżającego z lewej strony rozpędzonego samochodu towarowego. Odwracając raptownie głowę światło reflektorów oślepiło mnie i nie miałem czasu nawet na to, żeby jakoś się ratować. Jedyny dźwięk, który wtedy słyszałem był okropny pisk opon i stłumiony odgłos trąbienia. Kręciłem kierownicą do oporu, żeby jakoś się z tego wywinąć ale nie miałem żadnych szans. Pół sekundy później jedyne co zdążyłem zapamiętać to, to jak moim samochodem zarzuciło w jedną stronę a później w drugą. Poczułem okropny ból rozchodzący się po całym ciele. Trudno było określić co zostało uszkodzone. Uderzyłem tyłem głowy o zagłówek a w wyniku kolejnego pchnięcia w samochód wybiłem głową szybę. Starałem się otworzyć powoli oczy ale było to niewykonalne bo zaraz obraz, który ukazał mi się przez chwilę zamienił się w głęboką czerń.
The best things in life are unseen.
That's why we close our eyes when we smile, kiss and dream...
____________________________________________________________
Bardzo przepraszam was za opóźnienie z rozdziałem! Miałam masę sprawdzianów w tym tygodniu i zabrakło mi czasu na pisanie :( Mam nadzieję, że rozdział mimo to wam się podoba.
Czytasz = komentujesz.
O KURWA BOSKIE GCHVJGHFHHGGGF ♥ BOŻE JUSTIN PORYCZAŁAM SIĘ AŻ PIĘKNIE PISZESZ ! CZEKAM NA NN ♥ @WithJustinInBed
OdpowiedzUsuńŚwietny;)
OdpowiedzUsuńmusiałam to przeczytać do końca! to ff jest genialne! czekam niecierpliwe na dalsze rozdziały! :) chciałabym być informowana @swagersik ♥
OdpowiedzUsuńPrzepiękne . kocham to ♥ *.*
OdpowiedzUsuńSwietny :)
OdpowiedzUsuńŚwietny jak zawsze. Miło i szybko się czyta, aż za szybko. Czekam na następny. ; )
OdpowiedzUsuńpopłakałam sie,świetne jest <3
OdpowiedzUsuńdaj next.
OdpowiedzUsuńRozdział boski @kochamcie3609
OdpowiedzUsuńO matko JUSTIN !!!!!
OdpowiedzUsuńCzekam na następny;))
OdpowiedzUsuńWięcej:))
OdpowiedzUsuńświetny. ♥
OdpowiedzUsuńKocham to opowiadanie , czekam na nowy <3
OdpowiedzUsuńO jpdl.
OdpowiedzUsuńWspaniały! Czekam na next ;)) /@_TommoKiss
ło kurwa, jaka końcówka! :oo tego się nie spodziewałam. Szkoda, że April tak oschle potraktowała Ethana. W końcu on jej pomógł... Eh, skomplikowana jest ta dziewczyna. Świetny rozdział! Z niecierpliwością czekam na kolejny. Wybacz mi taki krótki komentarz :c
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i zyczę weny! x
http://infinite-feelings-fanfiction.blogspot.com/
AHVFCJJFHVCSDJJHGVFXIZL cudny, świetnie piszesz<3
OdpowiedzUsuń