Justin
Lot samolotem minął mi dość przyjemnie. Pomijając fakt, że prawie nie zdążyłem na lotnisko to jednak udało mi się szczęśliwie trafić na miejsce. Wynająłem mieszkanie w dość nieciekawej dzielnicy ale było równie zadbane i nowoczesne jak mój stary dom. Nie minęło dużo czasu a już czułem się jak u siebie. Ciężko było mi trafić gdziekolwiek bo ulice tutaj różniły się znacznie od poprzedniego miejsca zamieszkania ale powoli zaczynałem się tutaj odnajdywać. Co prawda pierwsza noc minęła ograniczając się jedynie do parominutowej drzemki, po głowie wciąż krążyła mi masa pytań do samego siebie i wyrzutów sumienia. Zostawiłem April, chociaż mnie potrzebowała. Dałem jej nadzieję a później utwierdziłem ją w przekonaniu, że nie warto wierzyć. Doskonale pamiętałem jak to jest stracić kogoś, kto jest jedyną osobą jaką masz. Jak to jest tracić jedyną osobę, której się ufa.
Z każdym nowym napływającym pytaniem zerkałem na zdjęcie mamy, które stało tymczasowo na komodzie obok telewizora w salonie. Automatycznie wziąłem do ręki wisiorek z niewielkim krzyżem, który kiedyś od niej dostałem.
***
W lodówce paliło się jedynie światełko, byłem głodny. Przebrałem się szybko w czyste ubrania i zamykając drzwi od mieszkania ruszyłem w stronę samochodu. Z racji tego, że tamten oddałem na czas mojej nieobecności pod opiekę mojego dobrego znajomego musiałem kupić nowy. Nie był wypasiony jak tamten ale prędkość, którą osiągał była porównywalna. I to liczyło się najbardziej. Szybka jazda była jednym z moich niewielu zajęć w wolnym czasie. Po śmierci mamy tak się w to wciągnąłem, że nieraz pewnie straciłbym życie gdyby nie jej opieka nade mną z góry (przynajmniej tak to sobie tłumaczyłem). Wyjmując ze schowka portfel poczułem lekkie szturchnięcie. Odwróciłem się za siebie i ujrzałem chłopaka mniej więcej w moim wieku. Był napakowany, miał sine oko a całe jego ciało pokrywały tatuaże.
- Masz jakiś problem? - zapytałem.
- Ta, wypad z tym samochodem jeśli chcesz go mieć w całości.
- A kim ty kurwa niby jesteś? - parsknąłem krzyżując ręce na piersi.
- Od teraz twoim koszmarem. - odpowiedział nachylając się tak blisko, że nasze twarze dzieliła odległość zaledwie dwóch centymetrów.
- A-ha i uważasz, że powinienem się ciebie bać, tak? Bo inaczej co? Rozpierdolisz mi samochód? Jeśli utrata zębów nie jest dla ciebie problemem to życzę miłej zabawy. - powiedziałem śmiejąc się i zatrzasnąłem drzwi z hukiem po czym ruszyłem wzdłuż ulicy. Odchodząc słyszałem za plecami cichy bełkot, trudno było stwierdzić co koleś mówił ale było mi to tak potrzebne jak sandałki zimą.
Okolica na której wylądowałem była obskurna, brudna i śmierdząca. Na ulicach wystawało pełno typków, którzy uważali że mogą wszystko bo się tu urodzili. Dziewczyny stojące przy ich boku wyglądały na kompletne zdziry, pozwalały robić ze sobą wszystko byleby dostać trochę prochów.
Obserwowałem ich wszystkich z daleka i stwierdziłem, że gorzej trafić nie mogłem. Dochodziłem już do skrzyżowania, kiedy na słupach zauważyłem porozwieszane reklamy "Wyścigi uliczne" na samo przeczytane hasło uśmiechnąłem się sam do siebie. Zerwałem kartkę papieru i składając ją kilka razy na pół włożyłem do kieszeni.
***
Otwierając drzwi od niewielkiego sklepu na rogu usłyszałem cichy dzwoneczek sygnalizujący, że ktoś wchodzi do środka. Ruszyłem w głąb szukając na półkach czegoś co mógłbym zjeść na śniadanie i ewentualnie na obiad. Wrzuciłem do koszyka mleko, płatki czekoladowe, parę bułek, jajka i napój energetyzujący. Po głowie wciąż chodziła mi reklama wyścigów. Nie wiedziałem co mam zrobić. Wziąć udział czy nie? Jeśli miałem to zrobić musiałem znaleźć sobie partnera.
Podając koszyk zakupów sprzedawcy wyciągnąłem z portfela pieniądze.
Patrząc przed siebie zauważyłem że na szybie przy wejściu też rozwieszone jest ogłoszenie.
- Halo, 15$ poproszę, chce pan to jeszcze kupić czy nie? - zapytała poddenerwowana kasjerka.
- Oczywiście. - odpowiedziałem podając jej banknot.
- Często są tutaj wyścigi uliczne? - zapytałem zupełnie od rzeczy.
- Jesteś tu nowy he? Co najmniej raz w miesiącu organizowane są takie zabawy. Chcesz wziąć udział? On są nielegalne wiesz o tym? - zapytała unosząc brwi.
- Tak, wiem. Wie pani na jakich zasadach to leci?
- Z tego co mi wiadomo wyzywasz na pojedynek wybraną osobę, stawiacie się na miejscu o 21, dookoła pełno napalonych dziewczyn, obstawianie wygranego i tak dalej.
- Domyśliłem się, chodziło mi bardziej o wygraną.
- Ah, zwycięzca zgarnia 5000$ warto brać udział, stawka rośnie z każdym nowym wyścigiem. Przypuszczam, że dzisiaj wygrana może sięgnąć nawet 5500$. - uśmiechnęła się.
- Super, dzięki. Jutro kiedy przyjdę tu po bułki będzie pani rozmawiała ze zwycięzcą. - parsknąłem i zabierając zakupy wyszedłem ze sklepu.
- Do zobaczenia! - krzyknęła za mną i pomachała mi ręką.
***
Będąc niedaleko domu dostrzegłem jak przy moim samochodzie stoi ten sam koleś co wcześniej, tylko teraz w obecności swoich kumpli. Ruszyłem szybciej w ich stronę i wyciągając wcześniej zwiniętą kartkę wpadłem na pomysł, że to z nim będę się ścigał. Wyglądał na takiego co nigdy nie odmawia byleby tylko przyszpanować kolegom, więc nie obawiałem się tego, że się wycofa.
- Nie bolą cię jeszcze nogi od stania? - zapytałem zachodząc go od tyłu.
- Wyobraź sobie że nie, bo dopiero co zszedłem z twojej maski. - odpowiedział złośliwie na co jego kumple zaczęli się śmiać. Rozbawił mnie trochę ich dobry humor na co kręcąc głową spuściłem ją w dół poprawiając włosy.
- Z czego się śmiejesz? Jak chcesz mogę pomóc ci zmyć ten uśmiech z Twojej pięknej twarzy. - powiedział stawiając pierwszy krok w moją stronę.
- Nie kozacz tak, bo każdy dobrze wie, że w domu po godzinach obciągasz ojcu. - odpowiedziałem rozbawionym tonem a jego kumple pokładając się ze śmiechu klepali się po ramionach.
- Zamknąć ryje. - krzyknął po chwili odwracając się w ich stronę.
- Masz i nie spinaj, widzimy się na miejscu o 21. - wcisnąłem mu do ręki zwiniętą kartkę papieru.
- Aha, jeśli wygram nigdy więcej nie spojrzysz w moją stronę.- powiedziałem.
- A jeśli wygram ja? - zapytał.
- Nie wygrasz. - zaśmiałem się.
- A jeśli wygram? - powtórzył pytanie.
- "Jeśli wygrasz" - zacytowałem jego słowa. - dostaniesz mój samochód. - dodając po chwili ruszyłem w stronę domu.
- Szykuj kluczyki cieniasie - krzyknął za mną a ja drwiąco zaśmiałem się pod nosem. Zobaczymy kto będzie cieniasem - pomyślałem i zamknąłem za sobą drzwi popychając je nogą.
***
Podjechałem samochodem na miejsce równo o 21. Uzbierała się masa ludzi, którzy czekali na ostrą jazdę. Miałem zamiar pokazać im do czego używa się szybkich samochodów i udowodnić wszystkim, że chociaż jestem tutaj nowy to potrafię odnaleźć się w towarzystwie nowych osób. Wykręcając na miejsce startu obserwowało mnie kilkadziesiąt par oczu. Niektórzy szeptali coś między sobą a jeszcze inni wytykali palcami. Mój rywal stał oparty o swoją furę z obdrapanym lakierem i obniżanym podwoziem w towarzystwie rozbawionego tłumu wielbicielek. Mnie nikt nie mógł się dokładnie przyjrzeć, bo miałem mocno przyciemniane szyby i okulary. Przejrzałem się w lusterku wstecznym poprawiając włosy i otwierając powoli drzwi wysiadłem z samochodu. Rozmowy ustały a ja zadowolony z ich reakcji oparłem się o maskę krzyżując ręce i czekałem na organizatora wyścigów.
Chwilę później podeszły do mnie cztery dziewczyny w bluzkach odsłaniających brzuch i krótkich spodenkach. Uśmiechały się do mnie i poprawiały włosy, kiedy jedna z nich w końcu postanowiła się odezwać.
- Masz super auto. - szepnęła wodząc ręką po srebrnym lakierze drzwi.
- Dean pewnie nie będzie miał żadnych szans. - dodała druga chichocząc.
- Jestem Chloe - odezwała się trzecia wyciągając rękę w moją stronę.
Justin - odpowiedziałem podając jej dłoń. - Wiecie może kiedy pojawi się organizator? - dodałem.
- Chodzi Ci o Lucasa? Stoi tam. - powiedziała czwarta wskazując na mężczyznę stojącego przy żółtym ferrari. Co do dziewczyny wydała mi się równie spokojna i zamknięta w sobie jak April. Nie wiem czemu od razu pomyślałem o niej, za dużo o niej myślę.
W chwili kiedy miałem odpowiedzieć na zadane pytanie przez jedną z brunetek stojących przede mną rozeszło się gwizdanie, okrzyki zebranych kibiców i wołanie.
- Chloe ustaw się na starcie i weź ode mnie chorągiewki! - wydał rozkaz bodajże Lucas.
- Już lecę! - krzyknęła. - Powodzenia Justina, trzymam za ciebie kciuki. - dodała ocierając dłonią o moje ramię.
- Proszę o cisze! Zapraszam do mnie rywalizujących! Dean ty nie musisz, ciebie szujo zna tu każdy. - zawołał ponownie, co wywołało u wszystkich śmiech. Sam zaśmiałem się cicho pod nosem i odrywając tyłek od maski samochodu ruszyłem w stronę Lucasa.
- Siema stary, spoko fura. Jak się nazywasz? - powiedział klepiąc mnie po plecach.
- Justin. - odpowiedziałem lekko chrząkając.
- Justin jak? - zapytał unosząc brew.
- Bieber. - odpowiedziałem obojętnie.
- Dobra ludzie słuchajcie! Obok mnie stoi Bieber, który ma zamiar skopać tyłek naszej gwiazdeczce Deanowi! Dobra dupa z niego co dziewczyny?! - zaśmiał się. - Słuchaj stary, dużo osób postawiło na siebie sporo kasy. Nie spieprz sprawy. - dodał po cichu.
- Jasne. - przytaknąłem unosząc jeden kącik ust po czym odchodząc od niego wsiadłem do samochodu.
Odpaliłem silnik a mój rywal właśnie popisując się palił gumę. Świetne wykorzystywanie mózgu, ciekawe ile na nich pojedziesz - pomyślałem. Chloe stała już na miejscu z rękoma w górze. Spuściłem szybę, żeby lepiej słyszeć odliczanie i doping kierowany zarówno z moją stronę jak i jego.
- Dziesięć...Dziewięć...Osiem...
Silniki pracowały coraz głośniej i szybciej.
- Siedem...Sześć...Pięć...
Napięcie rosło, adrenalina wrzała.
- Cztery... Trzy...
Ustawiłem wygodnie jedną rękę na kierownicy a drugą na sprzęgle.
- Dwa... Jeden... START!
Dziewczyna opuściła gwałtownie ręce dając nam znak, że wyścig właśnie się zaczął. Wcisnąłem pedał gazu z maksymalną siłą, jaką miałem w nodze. Wiatr rozwiewał mi włosy i wlatywał do uszu z taką prędkością, że nic nie słyszałem. Zerkając w lusterka widziałem że mój przeciwnik mnie dogania. To nie było wszystko na co było mnie stać. Chciałem dać mu parę sekund radości, by później dołożyć do pieca. Trasa do przebycia nie była jakaś koszmarna. Całe szczęście, że o tej godzinie na ulicach panowały pustki. Chwila mojej nieuwagi wystarczyła, żeby pseudo Dean mnie wyprzedził. Pokazując mi, że prowadzi wyciągnął rękę za okno i pokazując mi środkowy palec zaczął trąbić. Ty skończony idioto - pomyślałem śmiejąc się pod nosem. Humor wyjątkowo mi dzisiaj dopisywał. Byłem w swoim żywiole. Zmieniając bieg depnąłem mocniej w gaz i w jednej sekundzie nasze szanse były wyrównane. Spuszczając szybę od jego strony uśmiechnąłem się szyderczo i wciskając czerwony guzik na desce rozdzielczej odpaliłem dodatkowy silnik. Niebieski ogień poszedł z rur wydechowych a w lusterku wstecznym mogłem dostrzec jak koleś uderzał pięściami w kierownicę. Śmiejąc się w głos do samego siebie widziałem z coraz bliższej odległości linię mety. Ludzie wymachiwali rękoma i wszystkim co się dało. Dziewczyny pościągały nawet bluzki i rzucały je na ziemię. Koniec był coraz bliżej a ja mimo to nie zwalniałem prędkości. Przekraczając biało-czarny pas na betonie gwałtownie zakręciłem zostawiając ślady opon i ustawiłem się jak przed rozpoczęciem zawodów. Tłum rzucił się w moją stronę okrążając mnie z każdej strony. Opierając ramię o otwarte okno puściłem oko do Chloe, która stała nieco dalej z rękoma założonymi na piersi uśmiechając się ledwo widocznie. Lucas właśnie ruszył w moją stronę z kupką pieniędzy w ręku a ja wysiadając oparłem się o drzwi.
- Dobra robota stary, ludzie się jednak na tobie poznali. - powiedział i wręczył mi plik, zielonej, pachnącej nowością kasy.
- W następnym miesiącu liczę, że się pojawisz. Czeka już na ciebie twardszy przeciwnik. Mam nadzieję, że jemu też skopiesz cztery litery. - dodał.
- Masz to jak w banku. - odpowiedziałem wymachując kupką pieniędzy. Chyba załapał o co mi chodziło, bo zaczął się śmiać.
Chwilę później na miejsce dotarł Dean cały czerwony ze złości. Ludzie zrobili mu miejsce rozchodząc się powoli do tyłu. Część z nich podeszła do niego pocieszając go. A ja z ulgą mogłem odetchnąć, że nie dostanie mojego samochodu.
Podszedłem do niego i przybijając z nim piątkę powiedziałem:
- Dobra robota.
- Taa, nie miałem żadnych szans.
- Racja, nie miałeś ale chociaż próbowałeś. - odpowiedziałem i już miałem wsiąść z powrotem za kółko, kiedy po drodze zatrzymała mnie Chloe.
- Byłeś super.
- Dzięki, od teraz chyba z tego będę tu słynął.
- Pewnie tak. Słuchaj po wyścigach zawsze całą grupą idziemy do klubu nie wiem jak inni ale ja nie wyobrażam sobie uczczenia wygranej bez zwycięzcy.
- Mam rozumie, że mnie zapraszasz. - uniosłem brwi.
- A przyjdziesz? - zapytała przygryzając wargę.
_____________________________________________________
Jest nowy rozdział nieco wcześniej sialalalala!
Do rozdziału powstał również nowy zwiastun: KLIKNIJ TUTAJ
Do owej akcji zainspirowała mnie Olga (@biebaher) dziękuję :)
Była też prośba o zareklamowanie pewnego tłumaczenia ff o Justinie LINK
Oraz rozkręcającego się dopiero fanfiction LINK
Z każdym nowym napływającym pytaniem zerkałem na zdjęcie mamy, które stało tymczasowo na komodzie obok telewizora w salonie. Automatycznie wziąłem do ręki wisiorek z niewielkim krzyżem, który kiedyś od niej dostałem.
***
W lodówce paliło się jedynie światełko, byłem głodny. Przebrałem się szybko w czyste ubrania i zamykając drzwi od mieszkania ruszyłem w stronę samochodu. Z racji tego, że tamten oddałem na czas mojej nieobecności pod opiekę mojego dobrego znajomego musiałem kupić nowy. Nie był wypasiony jak tamten ale prędkość, którą osiągał była porównywalna. I to liczyło się najbardziej. Szybka jazda była jednym z moich niewielu zajęć w wolnym czasie. Po śmierci mamy tak się w to wciągnąłem, że nieraz pewnie straciłbym życie gdyby nie jej opieka nade mną z góry (przynajmniej tak to sobie tłumaczyłem). Wyjmując ze schowka portfel poczułem lekkie szturchnięcie. Odwróciłem się za siebie i ujrzałem chłopaka mniej więcej w moim wieku. Był napakowany, miał sine oko a całe jego ciało pokrywały tatuaże.
- Masz jakiś problem? - zapytałem.
- Ta, wypad z tym samochodem jeśli chcesz go mieć w całości.
- A kim ty kurwa niby jesteś? - parsknąłem krzyżując ręce na piersi.
- Od teraz twoim koszmarem. - odpowiedział nachylając się tak blisko, że nasze twarze dzieliła odległość zaledwie dwóch centymetrów.
- A-ha i uważasz, że powinienem się ciebie bać, tak? Bo inaczej co? Rozpierdolisz mi samochód? Jeśli utrata zębów nie jest dla ciebie problemem to życzę miłej zabawy. - powiedziałem śmiejąc się i zatrzasnąłem drzwi z hukiem po czym ruszyłem wzdłuż ulicy. Odchodząc słyszałem za plecami cichy bełkot, trudno było stwierdzić co koleś mówił ale było mi to tak potrzebne jak sandałki zimą.
Okolica na której wylądowałem była obskurna, brudna i śmierdząca. Na ulicach wystawało pełno typków, którzy uważali że mogą wszystko bo się tu urodzili. Dziewczyny stojące przy ich boku wyglądały na kompletne zdziry, pozwalały robić ze sobą wszystko byleby dostać trochę prochów.
Obserwowałem ich wszystkich z daleka i stwierdziłem, że gorzej trafić nie mogłem. Dochodziłem już do skrzyżowania, kiedy na słupach zauważyłem porozwieszane reklamy "Wyścigi uliczne" na samo przeczytane hasło uśmiechnąłem się sam do siebie. Zerwałem kartkę papieru i składając ją kilka razy na pół włożyłem do kieszeni.
***
Otwierając drzwi od niewielkiego sklepu na rogu usłyszałem cichy dzwoneczek sygnalizujący, że ktoś wchodzi do środka. Ruszyłem w głąb szukając na półkach czegoś co mógłbym zjeść na śniadanie i ewentualnie na obiad. Wrzuciłem do koszyka mleko, płatki czekoladowe, parę bułek, jajka i napój energetyzujący. Po głowie wciąż chodziła mi reklama wyścigów. Nie wiedziałem co mam zrobić. Wziąć udział czy nie? Jeśli miałem to zrobić musiałem znaleźć sobie partnera.
Podając koszyk zakupów sprzedawcy wyciągnąłem z portfela pieniądze.
Patrząc przed siebie zauważyłem że na szybie przy wejściu też rozwieszone jest ogłoszenie.
- Halo, 15$ poproszę, chce pan to jeszcze kupić czy nie? - zapytała poddenerwowana kasjerka.
- Oczywiście. - odpowiedziałem podając jej banknot.
- Często są tutaj wyścigi uliczne? - zapytałem zupełnie od rzeczy.
- Jesteś tu nowy he? Co najmniej raz w miesiącu organizowane są takie zabawy. Chcesz wziąć udział? On są nielegalne wiesz o tym? - zapytała unosząc brwi.
- Tak, wiem. Wie pani na jakich zasadach to leci?
- Z tego co mi wiadomo wyzywasz na pojedynek wybraną osobę, stawiacie się na miejscu o 21, dookoła pełno napalonych dziewczyn, obstawianie wygranego i tak dalej.
- Domyśliłem się, chodziło mi bardziej o wygraną.
- Ah, zwycięzca zgarnia 5000$ warto brać udział, stawka rośnie z każdym nowym wyścigiem. Przypuszczam, że dzisiaj wygrana może sięgnąć nawet 5500$. - uśmiechnęła się.
- Super, dzięki. Jutro kiedy przyjdę tu po bułki będzie pani rozmawiała ze zwycięzcą. - parsknąłem i zabierając zakupy wyszedłem ze sklepu.
- Do zobaczenia! - krzyknęła za mną i pomachała mi ręką.
***
Będąc niedaleko domu dostrzegłem jak przy moim samochodzie stoi ten sam koleś co wcześniej, tylko teraz w obecności swoich kumpli. Ruszyłem szybciej w ich stronę i wyciągając wcześniej zwiniętą kartkę wpadłem na pomysł, że to z nim będę się ścigał. Wyglądał na takiego co nigdy nie odmawia byleby tylko przyszpanować kolegom, więc nie obawiałem się tego, że się wycofa.
- Nie bolą cię jeszcze nogi od stania? - zapytałem zachodząc go od tyłu.
- Wyobraź sobie że nie, bo dopiero co zszedłem z twojej maski. - odpowiedział złośliwie na co jego kumple zaczęli się śmiać. Rozbawił mnie trochę ich dobry humor na co kręcąc głową spuściłem ją w dół poprawiając włosy.
- Z czego się śmiejesz? Jak chcesz mogę pomóc ci zmyć ten uśmiech z Twojej pięknej twarzy. - powiedział stawiając pierwszy krok w moją stronę.
- Nie kozacz tak, bo każdy dobrze wie, że w domu po godzinach obciągasz ojcu. - odpowiedziałem rozbawionym tonem a jego kumple pokładając się ze śmiechu klepali się po ramionach.
- Zamknąć ryje. - krzyknął po chwili odwracając się w ich stronę.
- Masz i nie spinaj, widzimy się na miejscu o 21. - wcisnąłem mu do ręki zwiniętą kartkę papieru.
- Aha, jeśli wygram nigdy więcej nie spojrzysz w moją stronę.- powiedziałem.
- A jeśli wygram ja? - zapytał.
- Nie wygrasz. - zaśmiałem się.
- A jeśli wygram? - powtórzył pytanie.
- "Jeśli wygrasz" - zacytowałem jego słowa. - dostaniesz mój samochód. - dodając po chwili ruszyłem w stronę domu.
- Szykuj kluczyki cieniasie - krzyknął za mną a ja drwiąco zaśmiałem się pod nosem. Zobaczymy kto będzie cieniasem - pomyślałem i zamknąłem za sobą drzwi popychając je nogą.
***
Podjechałem samochodem na miejsce równo o 21. Uzbierała się masa ludzi, którzy czekali na ostrą jazdę. Miałem zamiar pokazać im do czego używa się szybkich samochodów i udowodnić wszystkim, że chociaż jestem tutaj nowy to potrafię odnaleźć się w towarzystwie nowych osób. Wykręcając na miejsce startu obserwowało mnie kilkadziesiąt par oczu. Niektórzy szeptali coś między sobą a jeszcze inni wytykali palcami. Mój rywal stał oparty o swoją furę z obdrapanym lakierem i obniżanym podwoziem w towarzystwie rozbawionego tłumu wielbicielek. Mnie nikt nie mógł się dokładnie przyjrzeć, bo miałem mocno przyciemniane szyby i okulary. Przejrzałem się w lusterku wstecznym poprawiając włosy i otwierając powoli drzwi wysiadłem z samochodu. Rozmowy ustały a ja zadowolony z ich reakcji oparłem się o maskę krzyżując ręce i czekałem na organizatora wyścigów.
Chwilę później podeszły do mnie cztery dziewczyny w bluzkach odsłaniających brzuch i krótkich spodenkach. Uśmiechały się do mnie i poprawiały włosy, kiedy jedna z nich w końcu postanowiła się odezwać.
- Masz super auto. - szepnęła wodząc ręką po srebrnym lakierze drzwi.
- Dean pewnie nie będzie miał żadnych szans. - dodała druga chichocząc.
- Jestem Chloe - odezwała się trzecia wyciągając rękę w moją stronę.
Justin - odpowiedziałem podając jej dłoń. - Wiecie może kiedy pojawi się organizator? - dodałem.
- Chodzi Ci o Lucasa? Stoi tam. - powiedziała czwarta wskazując na mężczyznę stojącego przy żółtym ferrari. Co do dziewczyny wydała mi się równie spokojna i zamknięta w sobie jak April. Nie wiem czemu od razu pomyślałem o niej, za dużo o niej myślę.
W chwili kiedy miałem odpowiedzieć na zadane pytanie przez jedną z brunetek stojących przede mną rozeszło się gwizdanie, okrzyki zebranych kibiców i wołanie.
- Chloe ustaw się na starcie i weź ode mnie chorągiewki! - wydał rozkaz bodajże Lucas.
- Już lecę! - krzyknęła. - Powodzenia Justina, trzymam za ciebie kciuki. - dodała ocierając dłonią o moje ramię.
- Proszę o cisze! Zapraszam do mnie rywalizujących! Dean ty nie musisz, ciebie szujo zna tu każdy. - zawołał ponownie, co wywołało u wszystkich śmiech. Sam zaśmiałem się cicho pod nosem i odrywając tyłek od maski samochodu ruszyłem w stronę Lucasa.
- Siema stary, spoko fura. Jak się nazywasz? - powiedział klepiąc mnie po plecach.
- Justin. - odpowiedziałem lekko chrząkając.
- Justin jak? - zapytał unosząc brew.
- Bieber. - odpowiedziałem obojętnie.
- Dobra ludzie słuchajcie! Obok mnie stoi Bieber, który ma zamiar skopać tyłek naszej gwiazdeczce Deanowi! Dobra dupa z niego co dziewczyny?! - zaśmiał się. - Słuchaj stary, dużo osób postawiło na siebie sporo kasy. Nie spieprz sprawy. - dodał po cichu.
- Jasne. - przytaknąłem unosząc jeden kącik ust po czym odchodząc od niego wsiadłem do samochodu.
Odpaliłem silnik a mój rywal właśnie popisując się palił gumę. Świetne wykorzystywanie mózgu, ciekawe ile na nich pojedziesz - pomyślałem. Chloe stała już na miejscu z rękoma w górze. Spuściłem szybę, żeby lepiej słyszeć odliczanie i doping kierowany zarówno z moją stronę jak i jego.
- Dziesięć...Dziewięć...Osiem...
Silniki pracowały coraz głośniej i szybciej.
- Siedem...Sześć...Pięć...
Napięcie rosło, adrenalina wrzała.
- Cztery... Trzy...
Ustawiłem wygodnie jedną rękę na kierownicy a drugą na sprzęgle.
- Dwa... Jeden... START!
Dziewczyna opuściła gwałtownie ręce dając nam znak, że wyścig właśnie się zaczął. Wcisnąłem pedał gazu z maksymalną siłą, jaką miałem w nodze. Wiatr rozwiewał mi włosy i wlatywał do uszu z taką prędkością, że nic nie słyszałem. Zerkając w lusterka widziałem że mój przeciwnik mnie dogania. To nie było wszystko na co było mnie stać. Chciałem dać mu parę sekund radości, by później dołożyć do pieca. Trasa do przebycia nie była jakaś koszmarna. Całe szczęście, że o tej godzinie na ulicach panowały pustki. Chwila mojej nieuwagi wystarczyła, żeby pseudo Dean mnie wyprzedził. Pokazując mi, że prowadzi wyciągnął rękę za okno i pokazując mi środkowy palec zaczął trąbić. Ty skończony idioto - pomyślałem śmiejąc się pod nosem. Humor wyjątkowo mi dzisiaj dopisywał. Byłem w swoim żywiole. Zmieniając bieg depnąłem mocniej w gaz i w jednej sekundzie nasze szanse były wyrównane. Spuszczając szybę od jego strony uśmiechnąłem się szyderczo i wciskając czerwony guzik na desce rozdzielczej odpaliłem dodatkowy silnik. Niebieski ogień poszedł z rur wydechowych a w lusterku wstecznym mogłem dostrzec jak koleś uderzał pięściami w kierownicę. Śmiejąc się w głos do samego siebie widziałem z coraz bliższej odległości linię mety. Ludzie wymachiwali rękoma i wszystkim co się dało. Dziewczyny pościągały nawet bluzki i rzucały je na ziemię. Koniec był coraz bliżej a ja mimo to nie zwalniałem prędkości. Przekraczając biało-czarny pas na betonie gwałtownie zakręciłem zostawiając ślady opon i ustawiłem się jak przed rozpoczęciem zawodów. Tłum rzucił się w moją stronę okrążając mnie z każdej strony. Opierając ramię o otwarte okno puściłem oko do Chloe, która stała nieco dalej z rękoma założonymi na piersi uśmiechając się ledwo widocznie. Lucas właśnie ruszył w moją stronę z kupką pieniędzy w ręku a ja wysiadając oparłem się o drzwi.
- Dobra robota stary, ludzie się jednak na tobie poznali. - powiedział i wręczył mi plik, zielonej, pachnącej nowością kasy.
- W następnym miesiącu liczę, że się pojawisz. Czeka już na ciebie twardszy przeciwnik. Mam nadzieję, że jemu też skopiesz cztery litery. - dodał.
- Masz to jak w banku. - odpowiedziałem wymachując kupką pieniędzy. Chyba załapał o co mi chodziło, bo zaczął się śmiać.
Chwilę później na miejsce dotarł Dean cały czerwony ze złości. Ludzie zrobili mu miejsce rozchodząc się powoli do tyłu. Część z nich podeszła do niego pocieszając go. A ja z ulgą mogłem odetchnąć, że nie dostanie mojego samochodu.
Podszedłem do niego i przybijając z nim piątkę powiedziałem:
- Dobra robota.
- Taa, nie miałem żadnych szans.
- Racja, nie miałeś ale chociaż próbowałeś. - odpowiedziałem i już miałem wsiąść z powrotem za kółko, kiedy po drodze zatrzymała mnie Chloe.
- Byłeś super.
- Dzięki, od teraz chyba z tego będę tu słynął.
- Pewnie tak. Słuchaj po wyścigach zawsze całą grupą idziemy do klubu nie wiem jak inni ale ja nie wyobrażam sobie uczczenia wygranej bez zwycięzcy.
- Mam rozumie, że mnie zapraszasz. - uniosłem brwi.
- A przyjdziesz? - zapytała przygryzając wargę.
_____________________________________________________
Jest nowy rozdział nieco wcześniej sialalalala!
Do rozdziału powstał również nowy zwiastun: KLIKNIJ TUTAJ
Do owej akcji zainspirowała mnie Olga (@biebaher) dziękuję :)
Była też prośba o zareklamowanie pewnego tłumaczenia ff o Justinie LINK
Oraz rozkręcającego się dopiero fanfiction LINK
Świetny;)
OdpowiedzUsuńGenialny,szkoda tylko że nie było o April ;))
OdpowiedzUsuńŚwietny <33
OdpowiedzUsuńChce już nn <3
OdpowiedzUsuńKolejny! ♡.♡♡.♡
OdpowiedzUsuńOMG *,* ALE EMOCJE XD Ja chce żeby Justin wrócił do tamtego miasta.. do April :/ A teraz jakaś Chloe -,- Boski rozdział jak zwykle <3 Nie moge sie już doczekać nowego rozdziału xx @Ewuu2
OdpowiedzUsuńJEJCIU JA NIE CHCĘ ŻEBY JUSTIN COŚ DO CHLOE, TYLKO NIE TO, PROSZĘ HAHA :(
OdpowiedzUsuńCzy tylko ja podczas odliczania w wyścigu wstrzymywałam oddech? ;>
OdpowiedzUsuńRozdział jak zwykle jest cudowny. Fajnie było przeczytać coś z perspektywy Justina i dowiedzieć się co się u niego dzieje. Jedyne co mnie martwi to to, że Justina coś ciągnie do Chloe....Dużo bardziej wolę go z April, której trochę zabrakło mi w rozdziale. Mam nadzieję, że Bieber w końcu zrozumie, że powinien wrócić eh, czekam na to.
+Świetny zwiastun, ale to już mówiłam Ci na tt :)
Czekam na następny. @cercarebieber
[die-in-your-arms.blogspot.com]
szkoda, że bez April :(
OdpowiedzUsuńczekam na nn :)
CUDOWNY *_* czekam na nn ;)
OdpowiedzUsuńhttp://www.youtube.com/watch?v=M4pwhEC856M
Warto posłuchać ;)
amazing. ♥ czekam na nn. ;p
OdpowiedzUsuńEj niech on wróci do April :cc mam nadzieję że do niej wróci jak najszybciej. :c czekam na next ! ;)) /@_TommoKiss
OdpowiedzUsuńZnakomity. Dalej pisz :D
OdpowiedzUsuńTo jest cudowne ! Boże serio no nie moge sie doczekać nowego rozdziału ! Czekam czekam i czekam !
OdpowiedzUsuńKiedy kolejny? ;)
OdpowiedzUsuńŚwietny;)))))))))
OdpowiedzUsuńChce kolejny już! *.*
OdpowiedzUsuńKiedy nn ? *.*
OdpowiedzUsuńKolejjjjjjnnnnyyy <3
OdpowiedzUsuńNiech on wraca do April ;))
OdpowiedzUsuńŚwietny blog :0
OdpowiedzUsuńOd dawna nie czytałam tak dobrego fanfiction,na prawde.
Znalazłam dzisiaj i przeczytałam cały <3
mogłabyś mnie informować na bieżąco o nowych rozdziałach na tt?
@peacetopeople
ON I CHLOE NIE MOGĄ BYĆ RAZEM. ON MUSI BYĆ Z APRIL, MUSI, SŁYSZYSZ?!?!?!?!?!?!?!
OdpowiedzUsuń