Długo myślałam nad tym czy przyjść na imprezę u Sky. Połowa mojego mózgu chciała iść ze względu na to, że nie chciałam spędzić kolejnego wieczora w towarzystwie samej siebie. Druga połowa jednak czegoś się obawiała. Po długich zastanowieniach przypomniało mi się to co sobie postanowiłam " Nie będę szarą myszką, będę szła z podniesioną głową" i wtedy wszystkie wątpliwości się rozwiały. Dzisiaj był ten dzień, w którym pierwszy raz miałam iść na imprezę, łał.
Lekcje minęły mi bardzo szybko i wyjątkowo bez docinek z jakiejkolwiek strony. Sky na przerwach latała ze swoimi klonami przypominając każdemu o wieczornej zabawie. I tak było pewne, że przyjdzie chociaż 3/4 szkoły. Dlaczego? Otóż Sky to definicja pustej blond laleczki, która wybiła się głupotą i tym, że była dziewczyną najsławniejszego chłopaka w szkole, kropka. Tak już zostało. Każdy pragnie się z nią kolegować, co moim zdaniem jest totalnie popieprzone.
***
Postanowiłam wracać pieszo, trochę świeżego powietrza powinno dobrze mi zrobić. Zbliżała się ciężka zima, to ostatnia okazja na wracanie do domu bez pomocy jakiegokolwiek transportu - przynajmniej dla mnie.
Po przyjściu do domu pierwsze co zrobiłam, to rzuciłam torbę na łóżko i zabrałam się do szperania w szafie szukając czegoś w czym wyglądałabym atrakcyjnie, może trochę wyzywająco. Gdzieś z końca szafy wyciągnęłam moją starą czarną sukienkę. Z tego co pamiętałam, to ostatni raz miałam ją na sobie jakieś 4 lata temu. To była moja jedyna, wyjściowa sukienka dlatego od razu zabrałam się za przymierzenie jej.
Stojąc przed lusterkiem, obracając się dookoła i oglądając z każdej strony stwierdziłam, że leży na mnie całkiem nieźle. Przez te wszystkie lata sporo urosłam i nabrałam kształtów, więc była ona znacznie krótsza niż kiedyś. Sięgała mi do połowy ud co wyglądało dość seksownie. Wygładziłam ją starannie rękoma i z uśmiechem na twarzy pobiegłam po szpilki mojej mamy.
Wszystko wyglądało fajnie, ale nic nie pasowało do mnie. Nie czułam się w tym komfortowo a chyba głównie o to chodzi, prawda? Trzeba czuć się dobrze w tym, w czym się chodzi, no nie? Wróciłam więc do dalszych poszukiwań. Ostatecznie wybrałam czarne rurki, błękitną bluzkę z niewielkim dekoltem i balerinki. Może nie był to mój wymarzony strój na imprezę ale przynajmniej czułam się w nim w porządku.
Wyszłam z domu przed czasem, żeby zając sobie miejsce na trybunach. Mecz miał zacząć się o 18, więc miałam jeszcze 30 minut na kupienie sobie popcornu. Nie jestem wielbicielką sportu, więc pewnie gdybym miała się do kogo odezwać przegadałabym cały mecz.
Dookoła mnie zbierało się coraz więcej ludzi, miejsca były już prawie zapełnione. Patrzyłam na kręcących się dookoła uczniów, kiedy nagle w tłumie zauważyłam chłopaka, którego nigdy wcześniej tutaj nie widziałam. Z drugiej strony to całkiem możliwe, bo rywalizacja była między dwoma drużynami. Pewnie przyszedł kibicować swoim. Normalnie bym tak pomyślała ale nie tym razem. Zerkał co chwilę w moją stronę, co było dość dziwne. Ostatnią osobą, która chciała na mnie patrzeć był Jus.., cholera.
Zaczęłam przyglądać mu się uważniej, szukałam chociaż najmniejszego podobieństwa między nim a Justinem. Chciałam żeby znalazło się coś, co sprawiłoby żebym czuła jakby zamiast tego chłopaka stał gość, który uratował mi życie i odszedł. Z daleka nie mogłam mu się dokładnie przyjrzeć ale ogarnęła mnie panika, gdy zaczął iść w moją stronę. Miejsce obok mnie było wolne, to fakt, ciężko było znaleźć cokolwiek minutę przed rozpoczęciem meczu, jednak modliłam się, żeby poszedł w drugą stronę.
- Wolne? - usłyszałam po chwili.
- Z tego co mi wiadomo, tak. - odpowiedziałam starając się kontrolować drgania głosu.
- Super, w takim razie nie uważasz, że to przeznaczenie? Ja jestem tego pewien. - powiedział pokazując przy tym rząd, równych, śnieżnobiałych zębów.
- Jedyne czego możemy być pewni to, to że umrzemy. - burknęłam, nie chciałam żeby się do mnie przystawiał, moje serce było już wystarczająco na dnie.
- Co jest chyba marnym dowodem na to, że wierzymy. - odpowiedział poprawiając sobie bluzę.
Kątem oka obserwowałam każdy jego ruch, a wtedy... zauważyłam na jego ręku identyczną bransoletkę, jaką dostałam od Justina.
- Skąd ją masz? - wypaliłam bez zastanowienia pokazując na nią palcem.
- Lepiej powiedz mi, gdzie masz swoją. - odpowiedział szybko.
- Słucham? - byłam zaskoczona. Skąd wiedział, że mam taką samą?
- Noo..., ja... - chwilę zastanawiał się nad odpowiedzią. - Widziałem, że masz taką, miałaś ją w szkole. - dodał szybko.
- Oh, tak. - dodałam cicho. Po czasie dopiero przypomniałam sobie, że przecież zerwałam ją z ręki dzień przed pójściem do szkoły i do tej pory jej nie założyłam. To było dziwne ale nie chciałam ciągnąć dalej tematu.
Zaraz po zakończeniu naszej krótkiej wymiany zdań na środek boiska wyszły obie drużyny. Musiałam przyznać, że to był pierwszy mecz na jakim kiedykolwiek byłam a atmosfera była całkiem przyjazna. Przed rozpoczęciem oba zespoły przywitały się ze sobą a w między czasie Sky razem z resztą cheerleaderek zaczęły prezentować swój układ dopingujący Wild Tigersom.
- Za kim jesteś? - odezwał się chłopak siedzący obok szturchając mnie lekko w ramię.
- Za nikim. - musiałam krzyknąć, żeby usłyszał moją odpowiedź.
- W takim razie, co tutaj robisz? - uśmiechnął się.
- Siedzę. - spojrzałam na niego.
- Zadziorna. - powiedział pod nosem wystarczająco głośno żebym usłyszała i zaczął się śmiać.
Skąd ja znałam to specyficzne poczucie humoru...
***
Mecz skończył się jakoś przed 20. Moja szkoła wygrała przewagą około 5 punktów, był to powód do dumy ale jakoś nie specjalnie mnie to obchodziło. Schodząc po schodkach do wyjścia usłyszałam wołanie:
- Zaczekaj! - chłopak, który towarzyszył mi podczas meczu biegł w moją stronę.
- Tak? - spojrzałam na niego unosząc lekko brwi.
- Gdzie idziesz? - zapytał lekko zdyszany.
- Czy takie sprawy powinny obchodzić akurat ciebie? - odpowiedziałam pytaniem na pytanie z lekką irytacją.
- Jestem Ethan. - wyciągnął do mnie rękę.
- April, miło mi. - uścisnęłam jego dłoń.
- To jak zdradzisz mi gdzie się wybierasz? - uśmiechnął się do mnie półgębkiem.
- Na imprezę do Sky, wygraliśmy więc trzeba to uczcić, no nie? Ty raczej powinieneś pocieszać swoich, chyba nie poszło im najlepiej.
- Ush, moje serce aż krwawi, kiedy ma się zmierzyć z twoim potokiem słów, ale tak się składa, że chodzimy do tej samej szkoły. - mówiąc złapał się za serce. Komiczne.
- Ah tak? - uśmiechnęłam się lekko.
- Jestem 'nowy'. Wczoraj się tu zapisałem i popatrz znam już jedną osobę! - szedł obok mnie z rękoma w kieszeniach.
- Cóż, więc jeśli jesteś tutaj 'nowy' raczej nie powinieneś ze mną rozmawiać. Uznaj to jako dobrą radę od nowo poznanej. - powiedziałam i przyspieszyłam kroku.
- Nie wiem co powinienem ale co jeśli chcę z tobą rozmawiać?
- Wtedy twój start w nowej szkole skończy się tak, że będziesz tym kim jestem ja. - westchnęłam.
- A kim jesteś Ty?
- Pośmiewiskiem. - zgarnęłam włosy za ucho.
- Całkiem atrakcyjne z ciebie 'pośmiewisko' - popchnął mnie lekko biodrem.
Nie chciałam dalej dyskutować, widocznie wiedział co robi albo rozmawiał ze mną raczej z braku jakiejkolwiek wiedzy o uczniach mojej szkoły.
Byliśmy coraz bliżej domu Sky, ciężkie dudnienie muzyki było słychać już z daleka. Ethan nie mówił zbyt wiele, chyba domyślił się, że nie jestem duszą towarzystwa.
- To co? Wchodzimy? - zapytał.
- Wchodzimy. - uśmiechnęłam się i złapałam za klamkę od drzwi mieszkania.
Uchyliłam je lekko a obraz przed nami przedstawiał totalny chaos. Nikt nawet nie zauważył, że weszliśmy do środka. Byli tutaj chyba wszyscy ze szkoły ale nigdzie nie było widać Sky. Zastanawiało mnie tylko jedno: jak ci ludzie tak szybko zdążyli tutaj przyjść? Połowa z nich była już pijana a większa część w ogóle odleciała w kosmos.
- Niezła chata! - krzyczał mi do ucha Ethan.
- Mhm! - odpowiedziałam.
Weszliśmy bardziej w głąb mieszkania, kuchnia była pełna ludzi, na blatach była masa jedzenia. Salon w sumie też niczym się nie różnił, na kanapie siedziały obściskujące się pary, koleś całujący dziewczynę wyciągał język chyba z gardła, cud że jeszcze się nie udusiła.
- April! Jesteś nareszcie, jak podoba ci się impreza?! Super co?! - zaszła mnie od tyłu Sky.
- Taa, super. - powiedziałam.
- Może ciasteczka? - wyciągnęła przed siebie tace pełną babeczek. Wzięłam jedno i podziękowałam, a ona śmiejąc się zniknęła w tłumie. Po ugryzieniu kawałka ciasta zauważyłam, że Ethan gdzieś zniknął, super.
Wyszłam do ogrodu, gdzie reszta ludzi bawiła się przy basenie a niektórzy nawet pływali. Światła dyskotekowe migały tak szybko, że dostawałam oczopląsu. Z czasem zaczęło kręcić mi się w głowie, wszystko stawało się nad wyraz głośne, pękała mi głowa a wszystko dookoła zaczynało mnie bawić. Przedmioty zaczynały zmieniać swoje kształty a ja czułam jak tracę równowagę. Co się dzieje? - myślałam. Ale odjazd - śmiałam się sama do siebie.
- Hej April, wszystko okej? - znowu podeszła do mnie Sky, jej wredny wyraz twarzy utwierdził mnie w tym, że ten dziwny stan to jej sprawka.
- Super! - wyciągnęłam w jej stronę kciuki do góry i śmiejąc się chwiałam się na nogach.
***
Gdzieś w między czasie dorwałam drinka z tacy, która stała na blacie w kuchni. Nigdy nie czułam się lepiej. Oparta o ścianę w salonie przyglądałam się jak innym również dopisuje dobry humor.
- Cześć mała. - stanął obok mnie chłopak, którego nigdy w życiu nie widziałam.
- Cześć. - wybełkotałam.
- Jak się bawisz? - zapytał.
- A wyglądam jakbym się jak bawiła? - upiłam łyk niebieskiego napoju.
- Nie najlepiej ale jeśli chcesz mogę to zmienić. - nachylił się w moją stronę. Był dość przystojny ale nie był w moim typie.
- Chyba nie skorzystam. - wzięłam kolejny łyk drinka.
- Zabawmy się, każdy tak robi na imprezach. Sky powiedziała, że możemy zrobić to na górze, chodź. - chwycił mnie za rękę i ciągnął w stronę schodów.
- Puszczaj! - szarpałam się ale był dla mnie zbyt silny.
Zacisnął mocniej rękę na moim nadgarstku i przyspieszył kroku tak, że potykałam się o własne nogi. Drugą ręką przytrzymałam się poręczy a on zaczął się ze mną siłować. Liczyłam na to, że ktoś to zauważy, że ktoś zorientuje się, że coś jest nie tak. Rozglądałam się szukając Ethana ale on jakby zapadł się pod ziemię.
- Chodź mała suko i tak ci nikt nie pomoże, nie widzisz że już dawno odlecieli? - naśmiewał się ze mnie.
- Przestań! Zostaw mnie! - nie poddawałam się, walczyłam z nim wysilając każdy mój najmniejszy mięsień.
- Wolisz zrobić to na schodach? - zamruczał mi do ucha.
- Puść mnie idioto! - krzyczałam.
________________________________________________________
Jest nowy rozdział. Jak wam się podoba?
Btw. jest mi trochę przykro z powodu tego, że niektórzy z was narzekają, że rozdziały są krótkie. Są krótkie ale dlatego, że staram się je dodawać co 2 dzień a nie raz na tydzień. Poza tym pojawiają się komentarze, że jest mało akcji. Nie wiem jakie czytacie książki ale chyba głupio by było gdyby wszystko najlepsze było na początku, prawda? Ja również mam szkołę, mam masę lekcji i sprawdzianów, mimo to staram się dodawać wszystko na czas, żebyście nie musieli długo czekać. Zrozumcie to, STARAM SIĘ.
Liczę na wasze komentarze.
Lekcje minęły mi bardzo szybko i wyjątkowo bez docinek z jakiejkolwiek strony. Sky na przerwach latała ze swoimi klonami przypominając każdemu o wieczornej zabawie. I tak było pewne, że przyjdzie chociaż 3/4 szkoły. Dlaczego? Otóż Sky to definicja pustej blond laleczki, która wybiła się głupotą i tym, że była dziewczyną najsławniejszego chłopaka w szkole, kropka. Tak już zostało. Każdy pragnie się z nią kolegować, co moim zdaniem jest totalnie popieprzone.
***
Postanowiłam wracać pieszo, trochę świeżego powietrza powinno dobrze mi zrobić. Zbliżała się ciężka zima, to ostatnia okazja na wracanie do domu bez pomocy jakiegokolwiek transportu - przynajmniej dla mnie.
Po przyjściu do domu pierwsze co zrobiłam, to rzuciłam torbę na łóżko i zabrałam się do szperania w szafie szukając czegoś w czym wyglądałabym atrakcyjnie, może trochę wyzywająco. Gdzieś z końca szafy wyciągnęłam moją starą czarną sukienkę. Z tego co pamiętałam, to ostatni raz miałam ją na sobie jakieś 4 lata temu. To była moja jedyna, wyjściowa sukienka dlatego od razu zabrałam się za przymierzenie jej.
Stojąc przed lusterkiem, obracając się dookoła i oglądając z każdej strony stwierdziłam, że leży na mnie całkiem nieźle. Przez te wszystkie lata sporo urosłam i nabrałam kształtów, więc była ona znacznie krótsza niż kiedyś. Sięgała mi do połowy ud co wyglądało dość seksownie. Wygładziłam ją starannie rękoma i z uśmiechem na twarzy pobiegłam po szpilki mojej mamy.
Wszystko wyglądało fajnie, ale nic nie pasowało do mnie. Nie czułam się w tym komfortowo a chyba głównie o to chodzi, prawda? Trzeba czuć się dobrze w tym, w czym się chodzi, no nie? Wróciłam więc do dalszych poszukiwań. Ostatecznie wybrałam czarne rurki, błękitną bluzkę z niewielkim dekoltem i balerinki. Może nie był to mój wymarzony strój na imprezę ale przynajmniej czułam się w nim w porządku.
Wyszłam z domu przed czasem, żeby zając sobie miejsce na trybunach. Mecz miał zacząć się o 18, więc miałam jeszcze 30 minut na kupienie sobie popcornu. Nie jestem wielbicielką sportu, więc pewnie gdybym miała się do kogo odezwać przegadałabym cały mecz.
Dookoła mnie zbierało się coraz więcej ludzi, miejsca były już prawie zapełnione. Patrzyłam na kręcących się dookoła uczniów, kiedy nagle w tłumie zauważyłam chłopaka, którego nigdy wcześniej tutaj nie widziałam. Z drugiej strony to całkiem możliwe, bo rywalizacja była między dwoma drużynami. Pewnie przyszedł kibicować swoim. Normalnie bym tak pomyślała ale nie tym razem. Zerkał co chwilę w moją stronę, co było dość dziwne. Ostatnią osobą, która chciała na mnie patrzeć był Jus.., cholera.
Zaczęłam przyglądać mu się uważniej, szukałam chociaż najmniejszego podobieństwa między nim a Justinem. Chciałam żeby znalazło się coś, co sprawiłoby żebym czuła jakby zamiast tego chłopaka stał gość, który uratował mi życie i odszedł. Z daleka nie mogłam mu się dokładnie przyjrzeć ale ogarnęła mnie panika, gdy zaczął iść w moją stronę. Miejsce obok mnie było wolne, to fakt, ciężko było znaleźć cokolwiek minutę przed rozpoczęciem meczu, jednak modliłam się, żeby poszedł w drugą stronę.
- Wolne? - usłyszałam po chwili.
- Z tego co mi wiadomo, tak. - odpowiedziałam starając się kontrolować drgania głosu.
- Super, w takim razie nie uważasz, że to przeznaczenie? Ja jestem tego pewien. - powiedział pokazując przy tym rząd, równych, śnieżnobiałych zębów.
- Jedyne czego możemy być pewni to, to że umrzemy. - burknęłam, nie chciałam żeby się do mnie przystawiał, moje serce było już wystarczająco na dnie.
- Co jest chyba marnym dowodem na to, że wierzymy. - odpowiedział poprawiając sobie bluzę.
Kątem oka obserwowałam każdy jego ruch, a wtedy... zauważyłam na jego ręku identyczną bransoletkę, jaką dostałam od Justina.
- Skąd ją masz? - wypaliłam bez zastanowienia pokazując na nią palcem.
- Lepiej powiedz mi, gdzie masz swoją. - odpowiedział szybko.
- Słucham? - byłam zaskoczona. Skąd wiedział, że mam taką samą?
- Noo..., ja... - chwilę zastanawiał się nad odpowiedzią. - Widziałem, że masz taką, miałaś ją w szkole. - dodał szybko.
- Oh, tak. - dodałam cicho. Po czasie dopiero przypomniałam sobie, że przecież zerwałam ją z ręki dzień przed pójściem do szkoły i do tej pory jej nie założyłam. To było dziwne ale nie chciałam ciągnąć dalej tematu.
Zaraz po zakończeniu naszej krótkiej wymiany zdań na środek boiska wyszły obie drużyny. Musiałam przyznać, że to był pierwszy mecz na jakim kiedykolwiek byłam a atmosfera była całkiem przyjazna. Przed rozpoczęciem oba zespoły przywitały się ze sobą a w między czasie Sky razem z resztą cheerleaderek zaczęły prezentować swój układ dopingujący Wild Tigersom.
- Za kim jesteś? - odezwał się chłopak siedzący obok szturchając mnie lekko w ramię.
- Za nikim. - musiałam krzyknąć, żeby usłyszał moją odpowiedź.
- W takim razie, co tutaj robisz? - uśmiechnął się.
- Siedzę. - spojrzałam na niego.
- Zadziorna. - powiedział pod nosem wystarczająco głośno żebym usłyszała i zaczął się śmiać.
Skąd ja znałam to specyficzne poczucie humoru...
***
Mecz skończył się jakoś przed 20. Moja szkoła wygrała przewagą około 5 punktów, był to powód do dumy ale jakoś nie specjalnie mnie to obchodziło. Schodząc po schodkach do wyjścia usłyszałam wołanie:
- Zaczekaj! - chłopak, który towarzyszył mi podczas meczu biegł w moją stronę.
- Tak? - spojrzałam na niego unosząc lekko brwi.
- Gdzie idziesz? - zapytał lekko zdyszany.
- Czy takie sprawy powinny obchodzić akurat ciebie? - odpowiedziałam pytaniem na pytanie z lekką irytacją.
- Jestem Ethan. - wyciągnął do mnie rękę.
- April, miło mi. - uścisnęłam jego dłoń.
- To jak zdradzisz mi gdzie się wybierasz? - uśmiechnął się do mnie półgębkiem.
- Na imprezę do Sky, wygraliśmy więc trzeba to uczcić, no nie? Ty raczej powinieneś pocieszać swoich, chyba nie poszło im najlepiej.
- Ush, moje serce aż krwawi, kiedy ma się zmierzyć z twoim potokiem słów, ale tak się składa, że chodzimy do tej samej szkoły. - mówiąc złapał się za serce. Komiczne.
- Ah tak? - uśmiechnęłam się lekko.
- Jestem 'nowy'. Wczoraj się tu zapisałem i popatrz znam już jedną osobę! - szedł obok mnie z rękoma w kieszeniach.
- Cóż, więc jeśli jesteś tutaj 'nowy' raczej nie powinieneś ze mną rozmawiać. Uznaj to jako dobrą radę od nowo poznanej. - powiedziałam i przyspieszyłam kroku.
- Nie wiem co powinienem ale co jeśli chcę z tobą rozmawiać?
- Wtedy twój start w nowej szkole skończy się tak, że będziesz tym kim jestem ja. - westchnęłam.
- A kim jesteś Ty?
- Pośmiewiskiem. - zgarnęłam włosy za ucho.
- Całkiem atrakcyjne z ciebie 'pośmiewisko' - popchnął mnie lekko biodrem.
Nie chciałam dalej dyskutować, widocznie wiedział co robi albo rozmawiał ze mną raczej z braku jakiejkolwiek wiedzy o uczniach mojej szkoły.
Byliśmy coraz bliżej domu Sky, ciężkie dudnienie muzyki było słychać już z daleka. Ethan nie mówił zbyt wiele, chyba domyślił się, że nie jestem duszą towarzystwa.
- To co? Wchodzimy? - zapytał.
- Wchodzimy. - uśmiechnęłam się i złapałam za klamkę od drzwi mieszkania.
Uchyliłam je lekko a obraz przed nami przedstawiał totalny chaos. Nikt nawet nie zauważył, że weszliśmy do środka. Byli tutaj chyba wszyscy ze szkoły ale nigdzie nie było widać Sky. Zastanawiało mnie tylko jedno: jak ci ludzie tak szybko zdążyli tutaj przyjść? Połowa z nich była już pijana a większa część w ogóle odleciała w kosmos.
- Niezła chata! - krzyczał mi do ucha Ethan.
- Mhm! - odpowiedziałam.
Weszliśmy bardziej w głąb mieszkania, kuchnia była pełna ludzi, na blatach była masa jedzenia. Salon w sumie też niczym się nie różnił, na kanapie siedziały obściskujące się pary, koleś całujący dziewczynę wyciągał język chyba z gardła, cud że jeszcze się nie udusiła.
- April! Jesteś nareszcie, jak podoba ci się impreza?! Super co?! - zaszła mnie od tyłu Sky.
- Taa, super. - powiedziałam.
- Może ciasteczka? - wyciągnęła przed siebie tace pełną babeczek. Wzięłam jedno i podziękowałam, a ona śmiejąc się zniknęła w tłumie. Po ugryzieniu kawałka ciasta zauważyłam, że Ethan gdzieś zniknął, super.
Wyszłam do ogrodu, gdzie reszta ludzi bawiła się przy basenie a niektórzy nawet pływali. Światła dyskotekowe migały tak szybko, że dostawałam oczopląsu. Z czasem zaczęło kręcić mi się w głowie, wszystko stawało się nad wyraz głośne, pękała mi głowa a wszystko dookoła zaczynało mnie bawić. Przedmioty zaczynały zmieniać swoje kształty a ja czułam jak tracę równowagę. Co się dzieje? - myślałam. Ale odjazd - śmiałam się sama do siebie.
- Hej April, wszystko okej? - znowu podeszła do mnie Sky, jej wredny wyraz twarzy utwierdził mnie w tym, że ten dziwny stan to jej sprawka.
- Super! - wyciągnęłam w jej stronę kciuki do góry i śmiejąc się chwiałam się na nogach.
***
Gdzieś w między czasie dorwałam drinka z tacy, która stała na blacie w kuchni. Nigdy nie czułam się lepiej. Oparta o ścianę w salonie przyglądałam się jak innym również dopisuje dobry humor.
- Cześć mała. - stanął obok mnie chłopak, którego nigdy w życiu nie widziałam.
- Cześć. - wybełkotałam.
- Jak się bawisz? - zapytał.
- A wyglądam jakbym się jak bawiła? - upiłam łyk niebieskiego napoju.
- Nie najlepiej ale jeśli chcesz mogę to zmienić. - nachylił się w moją stronę. Był dość przystojny ale nie był w moim typie.
- Chyba nie skorzystam. - wzięłam kolejny łyk drinka.
- Zabawmy się, każdy tak robi na imprezach. Sky powiedziała, że możemy zrobić to na górze, chodź. - chwycił mnie za rękę i ciągnął w stronę schodów.
- Puszczaj! - szarpałam się ale był dla mnie zbyt silny.
Zacisnął mocniej rękę na moim nadgarstku i przyspieszył kroku tak, że potykałam się o własne nogi. Drugą ręką przytrzymałam się poręczy a on zaczął się ze mną siłować. Liczyłam na to, że ktoś to zauważy, że ktoś zorientuje się, że coś jest nie tak. Rozglądałam się szukając Ethana ale on jakby zapadł się pod ziemię.
- Chodź mała suko i tak ci nikt nie pomoże, nie widzisz że już dawno odlecieli? - naśmiewał się ze mnie.
- Przestań! Zostaw mnie! - nie poddawałam się, walczyłam z nim wysilając każdy mój najmniejszy mięsień.
- Wolisz zrobić to na schodach? - zamruczał mi do ucha.
- Puść mnie idioto! - krzyczałam.
________________________________________________________
Jest nowy rozdział. Jak wam się podoba?
Btw. jest mi trochę przykro z powodu tego, że niektórzy z was narzekają, że rozdziały są krótkie. Są krótkie ale dlatego, że staram się je dodawać co 2 dzień a nie raz na tydzień. Poza tym pojawiają się komentarze, że jest mało akcji. Nie wiem jakie czytacie książki ale chyba głupio by było gdyby wszystko najlepsze było na początku, prawda? Ja również mam szkołę, mam masę lekcji i sprawdzianów, mimo to staram się dodawać wszystko na czas, żebyście nie musieli długo czekać. Zrozumcie to, STARAM SIĘ.
Liczę na wasze komentarze.
TO OPOWIADANIE JEST CUDOWNE *.*
OdpowiedzUsuńczekam na następny. tajemniczy Ethan i ten koleś, omb. * - * // OlkaBelieber
OdpowiedzUsuńTo takie fyuikmnbvfghjmnbghyjkmnhghyjmnbvfghjnbvfghjmnbvfghjmnbvfghyjnvfghng robi się ciekawie @kochamcie3609
OdpowiedzUsuńCHCE JUŻ NASTĘPNYYYY
OdpowiedzUsuńSwietny!
OdpowiedzUsuńJEZU FHVDSJBFHVSDAKHVFJDIK
OdpowiedzUsuńcoś mi świta na temat Ethana, ale nie zdradzę co dzieje sie w mojej głowie. xd czekam na kolejny. ♥
OdpowiedzUsuńno to czekam na nn ♥
OdpowiedzUsuńOdjazd! Akcja się dzieje! Ethan to na 100% Justin, bo on się zmienił przecież i zmienił fryzurę;-) Świetnr opowiadanie! naprawdę, więc Prosimy pisz dłuższe rozdziały:-* Dobranoc
OdpowiedzUsuńDoceniamy to ze sie starasz kochanie. Ale wporownaniu z masa innych ff, twoje rozdzialy serio sa krotsze. Dla mnie to np jest tak, ze moglabys dodawac np.raz na tydzien i zeby byly serio dlugie,to by chyba bylo zadawalajace dla wielu. Chodz,nwm. Mialaby wtedy wiecej czasu na nauke gdybys np.tylko 1 dnia poswiecila wiecej czasu.Ale to juz wedlug twojego mniemania.Malo akcji?no moze troszeczke,ale to dopiero poczatek,na pewno sie rozkreci.Genialnie piszesz j swietny rozdzial :)
OdpowiedzUsuńświetne *.* NASTĘPNY ! :D
OdpowiedzUsuńWspaniały *.* czekam nn ;*
OdpowiedzUsuńCudny ♥
OdpowiedzUsuńPodziwiam,swietnie piszesz:)
OdpowiedzUsuńGenialny *.*
OdpowiedzUsuńPierwsze co pomyslalam o Ethanie to to ze go Jus wyslal :)
OdpowiedzUsuńJuz sie nie moge doczekac nn :)
OdpowiedzUsuńKolejnyyyyy!
OdpowiedzUsuńChce next! *.*
OdpowiedzUsuńKurwix, jak to możliwe, że Ethan, zachowuje się praktycznie jak Justin? jakaś zmiana, kurde operacjal plastyczna? Hahahaha :D Chcę 11 października, czekam na kolejny :( Szczerze? Brak mi Justina, niech szybko wróci :( @biebzio
OdpowiedzUsuńKurde, niech Justin nagle zjawi się znikąd i znów ją uratuje! Serio, nie mam pojęcie jak mógł ją zostawić, najpierw jej pomógł, pokazał, że warto żyć, a potem takie "spier4alaj" April i tak już dużo wycierpiała. :(( Jej, Sky to taka wredna suka! Nie lubię jej, jest po prostu pusta.
OdpowiedzUsuńNie mogę się doczekać nowego rozdziału. Mogłabyś mnie informować? (:
@cercarebieber