Wróciłam jakoś późnym wieczorem do domu, nie zjadłam nawet 'rodzinnej' kolacji. Nie robiłam nic ciekawego, chodziłam i myślałam, mimo to byłam zmęczona. Wzięłam szybki prysznic przed snem i nastawiając budzik na 6.30 ułożyłam się wygodnie na łóżku. Sama myśl o tym, że jutro muszę iść do szkoły nie pozwalała mi zasnąć. Przekręcałam się z boku na bok, rzucałam poduszkami na wszystkie strony. Koszulka od piżamy podciągała się co chwilę co doprowadzało mnie do szału. Było mi gorąco i jednocześnie zimno. Zakryłam twarz misiem od Justina i zaczęłam ile sił w płucach krzyczeć. Noc to najlepszy czas dla samotności i żalu. Starałam się nie płakać, bo podczas długiego spaceru postanowiłam sobie jedno: od teraz nikt nie będzie powodem do mojego płaczu. Po prostu nikt. Dam sobie ze wszystkim radę, jeśli będę stąpać z podniesioną głową - powtarzałam sobie w głowie puki nie zasnęłam.
***
Ze snu wyrwało mnie wycie budzika. Szukając po omacku ręką żeby wyłączyć to brzęczenie uderzyłam się o róg nocnej szafki, cholera. Przetarłam zaspane oczy i przeciągając się wstałam ruszając prosto do łazienki. Do wyjścia została mi godzina. Po zimnej nocy świetnie sprawdził się gorący prysznic , mmm. Dzisiejszy dzień miał zapoczątkować nowy rozdział w moim życiu. Nigdy więcej nie będę szarą myszką - powtarzałam przytakując samej sobie. Owinięta ręcznikiem stanęłam naprzeciwko szafy i zaczęłam wyciągać z niej rzeczy, których nigdy w życiu nie miałam na sobie. Pamiętam, że dostałam je kiedyś od sąsiadki, która pracowała w jednym z drogich sklepów i czasem przynosiła z nich bluzki, spodnie itd. a ponieważ jej córka nie należała do najchudszych dziewczyn wszystko dostawałam ja. Wyciągnęłam parę czarnych rurek, skórzaną kurtkę i białą bluzkę z pacyfką. Ubrałam się po czym poszłam zrobić ostrzejszy niż zwykle makijaż. Spakowałam do torby wszystkie potrzebne książki i opuszczając mój pokój zgarnęłam włosy na prawe ramię.
Będąc przy wyjściu założyłam czarne vansy i nie jedząc śniadania wybiegłam z domu.
Zmierzałam w stronę domu państwa Cipriano, gdzie w zwyczaju miałam czekać na szkolny autobus.
Punk 7.45 żółty pojazd zatrzymaj się tuż przede mną. Drzwi autobusu rozsunęły się z sykiem. W środku jak zwykle panował chaos, wszyscy śmiali się, przepychali i rozmawiali tak głośno jakby mięli problemy z usłyszeniem samego siebie. Przytrzymując torbę na ramieniu szłam środkiem, a tym, którzy na mnie patrzyli posyłałam wrogie spojrzenia. Siadając na wypatrzonym wcześniej miejscu zauważyłam zdziwione spojrzenie Sky, która siedziała w rzędzie siedzeń na samym końcu otoczona rozbawioną grupką jej 'przyjaciół'. Posłałam jej wredny uśmiech jednocześnie puszczając oczko i usiadłam przy oknie. Zdana byłam na słuchanie tego jazgotu całą drogę do szkoły, bo mój telefon leżał gdzieś na dnie szuflady w kawałeczkach, eh. Całe szczęście, że podróż nie była długa, pięć minut jazdy i byliśmy na szkolnym parkingu. Na znak, że dojeżdżamy kierowca zaczął trąbić co u innych wywołało napad radości, jakby nigdy w życiu nie słyszeli tego dźwięku. Zaczęli machać rękoma, gwizdać i krzyczeć - żenada. Tak więc mogłam moją szkołę określić w dwóch słowach: parada błaznów.
Kiedy drzwi zaczynały się otwierać wstałam z miejsca i jako pierwsza ruszyłam do wyjścia. Zastanawiałam się dlaczego nikt się nie podnosił, każdy czekał i patrzył się na mnie. Muszę przyznać, że było to trochę przerażające. Kiedy sięgnę pamięcią wstecz (wy też to możecie zrobić) co pierwsze kojarzy wam się ze szkolnym autobusem i moją historią? No właśnie, pomyślałam o tym samym.
Rzucając wspomnienia w kont głowy poprawiłam kurtkę i postawiłam pierwsze kroki na szarym asfalcie. Zaraz za mną wyszła reszta a ja nie zwracając uwagi na mijających mnie dookoła uczniów szłam przed siebie - prosto do wejścia rozciągającego się przede mną obskurnego budynku zwanego szkoła.
Do dzwonka na lekcje zostało jakieś pięć minut, więc spokojnie miałam czas na dotarcie do mojej szafki i zostawienie w niej niepotrzebnych rzeczy. Z tego co pamiętałam na pierwszej lekcji miałam mieć biologię, więc zabrałam ze sobą tylko zielony podręcznik z żabą i jakiś długopis. Założyłam włosy za ucho i z książką pod pachą ruszyłam schodami na drugie piętro, gdzie znajdowała się klasa pani Grey. To była jedna i chyba jedyna w tym budynku nauczycielka, która nie zwraca uwagi na wygląd i ilość kasy na koncie.
Dzwonek w końcu zabrzmiał a ludzie zaczęli schodzić się tłumami. Stałam jako jedyna pod drzwiami, reszta klasy prowadziła w najlepsze rozmowy o "super laskach" i "ciachach" podpierając parapety. Nie sądziłam, że ktokolwiek w tej szkole może wywołać uśmiech na mojej twarzy ale tak się stało gdy z daleka zobaczyłam bijący entuzjazm od profesor Grey. Po chwili stała już obok mnie mocując się z kluczykiem w zamku.
- Dzień dobry pani profesor. - powiedziałam, bo tak robią kulturalni ludzie.
- Dzień dobry Sky, dawno Cię nie widziałam, co się działo? - zapytała uśmiechając się.
- Byłam.. chora, leżałam w szpitalu. - odpowiedziałam.
- Oh, mam nadzieję, że już wszystko dobrze. No dobrze! Zapraszam wszystkich do klasy! - przerwała rozmowę, by zawołać resztę.
- Buuuu! - rozległo się ciche buczenie po chwili. Zastanawiałam się czy nie pomylili czasem klas, bo zachowywali się jakby ledwo co odrastali od ziemi.
- Proszę o spokój! Siadajcie na miejscach i załóżcie fartuchy. Dzisiejsza lekcja poświęcona będzie sekcji żab, dobierzcie się w pary a ja tym czasem przygotuję materiał do badań.
- Ohyda! Nie dotknę tej padliny za żadne skarby! - rozległo się narzekanie jakiejś dziewczyny z końca sali.
- Przestań Maria, będzie fajnie! - odpowiedział jej partner, bodajże był to Sam ale nie byłam pewna.
- No dobrze, czy każdy ma już swoją parę? April, gdzie masz swojego wspólnika? - zapytała profesor Grey.
- Ja.., nie mam - przerwał mi nagle głos dobiegający z głośnika umieszczonego w rogu sali przy suficie.
"Cześć wszystkim, mówi Sky. Przerywam lekcje, żeby nadać ważny komunikat mianowicie wraz z panem dyrektorem ustaliliśmy, że wszyscy uczniowie naszej szkoły za 10 minut mają zebrać się na sali gimnastycznej. Dziękuję za uwagę, paaa." - powiedziała z przesłodzonym głosikiem.
- A niech to! W takim razie sekcja odbędzie się w środę. Możecie zdjąć fartuchy i ustawcie się parami przed klasą. - wydała rozkaz.
Wszyscy nagle ruszyli z miejsc i udając w kierunku wyjścia wrócili do wcześniejszych rozmów.
***
Chwilę później cała szkoła zajęła miejsca na trybunach, rozmowy wciąż nie ustawały - zaczynała mnie już boleć od tego głowa. Nagle na środek sali wyszedł pan dyrektor w obecności drużyny cheerleaderek, które gdy tylko zaczęła grać muzyka rozpoczęły swój pokaz - żenaaadaaa. A wiecie czemu żenada? Bo od roku, za każdym razem gdy występowały miały ten sam układ. Znałam go już na pamięć i pomimo braku moich zdolności mogłabym go zatańczyć. Ułożyłam się więc wygodnie na siedzeniu i zamykając oczy modliłam się, żeby skończyło się to jak najszybciej. Wolałam już oglądać wnętrze nieżywej żaby, niż to słabe przedstawienie. Z lekkiego snu wyrwało mnie wiwatowanie i klaskanie w dłonie - taa faktycznie było za co bić brawo. Później przemówiła znowu Sky.
- Cześć jeszcze raz! Dzięki za brawa, rozumiem że wam się podobało? - zaśmiała się do mikrofonu. - Słuchajcie, sprawa jest taka, że jutro w naszej szkole odbędzie się mecz drużyny koszykarskiej Wild Tigers i w imieniu chłopców chciałabym powiedzieć, że nie wyobrażamy sobie meczu bez was, naszych oddanych kibiców! Natomiast sprawa drugorzędna to taka, że po meczu odbędzie się impreza u mnie w domu! Nie zapomnijcie wziąć ze sobą kostiumów kąpielowych, tatuś właśnie wyczyścił basen! Zapraszam wszystkich, na pewno świetnie będziecie się bawić. April? Ciebie też się to tyczy. - dodała uszczypliwie na co cała sala ryknęła śmiechem. Wyciągnęłam w jej stronę środkowy palec, byłam pewna że to zobaczyła, bo z cichym fuknięciem poprawiła swoje blond kręcone włosy. Suka.
__________________________________________________________
Jest nowy rozdział, jak wam się podobał? :)
Liczę na wasze komentarze, naprawdę bardzo mnie motywują. #muchlove
20 komentarzy = nowy rozdział.
Będąc przy wyjściu założyłam czarne vansy i nie jedząc śniadania wybiegłam z domu.
Zmierzałam w stronę domu państwa Cipriano, gdzie w zwyczaju miałam czekać na szkolny autobus.
Punk 7.45 żółty pojazd zatrzymaj się tuż przede mną. Drzwi autobusu rozsunęły się z sykiem. W środku jak zwykle panował chaos, wszyscy śmiali się, przepychali i rozmawiali tak głośno jakby mięli problemy z usłyszeniem samego siebie. Przytrzymując torbę na ramieniu szłam środkiem, a tym, którzy na mnie patrzyli posyłałam wrogie spojrzenia. Siadając na wypatrzonym wcześniej miejscu zauważyłam zdziwione spojrzenie Sky, która siedziała w rzędzie siedzeń na samym końcu otoczona rozbawioną grupką jej 'przyjaciół'. Posłałam jej wredny uśmiech jednocześnie puszczając oczko i usiadłam przy oknie. Zdana byłam na słuchanie tego jazgotu całą drogę do szkoły, bo mój telefon leżał gdzieś na dnie szuflady w kawałeczkach, eh. Całe szczęście, że podróż nie była długa, pięć minut jazdy i byliśmy na szkolnym parkingu. Na znak, że dojeżdżamy kierowca zaczął trąbić co u innych wywołało napad radości, jakby nigdy w życiu nie słyszeli tego dźwięku. Zaczęli machać rękoma, gwizdać i krzyczeć - żenada. Tak więc mogłam moją szkołę określić w dwóch słowach: parada błaznów.
Kiedy drzwi zaczynały się otwierać wstałam z miejsca i jako pierwsza ruszyłam do wyjścia. Zastanawiałam się dlaczego nikt się nie podnosił, każdy czekał i patrzył się na mnie. Muszę przyznać, że było to trochę przerażające. Kiedy sięgnę pamięcią wstecz (wy też to możecie zrobić) co pierwsze kojarzy wam się ze szkolnym autobusem i moją historią? No właśnie, pomyślałam o tym samym.
Rzucając wspomnienia w kont głowy poprawiłam kurtkę i postawiłam pierwsze kroki na szarym asfalcie. Zaraz za mną wyszła reszta a ja nie zwracając uwagi na mijających mnie dookoła uczniów szłam przed siebie - prosto do wejścia rozciągającego się przede mną obskurnego budynku zwanego szkoła.
Do dzwonka na lekcje zostało jakieś pięć minut, więc spokojnie miałam czas na dotarcie do mojej szafki i zostawienie w niej niepotrzebnych rzeczy. Z tego co pamiętałam na pierwszej lekcji miałam mieć biologię, więc zabrałam ze sobą tylko zielony podręcznik z żabą i jakiś długopis. Założyłam włosy za ucho i z książką pod pachą ruszyłam schodami na drugie piętro, gdzie znajdowała się klasa pani Grey. To była jedna i chyba jedyna w tym budynku nauczycielka, która nie zwraca uwagi na wygląd i ilość kasy na koncie.
Dzwonek w końcu zabrzmiał a ludzie zaczęli schodzić się tłumami. Stałam jako jedyna pod drzwiami, reszta klasy prowadziła w najlepsze rozmowy o "super laskach" i "ciachach" podpierając parapety. Nie sądziłam, że ktokolwiek w tej szkole może wywołać uśmiech na mojej twarzy ale tak się stało gdy z daleka zobaczyłam bijący entuzjazm od profesor Grey. Po chwili stała już obok mnie mocując się z kluczykiem w zamku.
- Dzień dobry pani profesor. - powiedziałam, bo tak robią kulturalni ludzie.
- Dzień dobry Sky, dawno Cię nie widziałam, co się działo? - zapytała uśmiechając się.
- Byłam.. chora, leżałam w szpitalu. - odpowiedziałam.
- Oh, mam nadzieję, że już wszystko dobrze. No dobrze! Zapraszam wszystkich do klasy! - przerwała rozmowę, by zawołać resztę.
- Buuuu! - rozległo się ciche buczenie po chwili. Zastanawiałam się czy nie pomylili czasem klas, bo zachowywali się jakby ledwo co odrastali od ziemi.
- Proszę o spokój! Siadajcie na miejscach i załóżcie fartuchy. Dzisiejsza lekcja poświęcona będzie sekcji żab, dobierzcie się w pary a ja tym czasem przygotuję materiał do badań.
- Ohyda! Nie dotknę tej padliny za żadne skarby! - rozległo się narzekanie jakiejś dziewczyny z końca sali.
- Przestań Maria, będzie fajnie! - odpowiedział jej partner, bodajże był to Sam ale nie byłam pewna.
- No dobrze, czy każdy ma już swoją parę? April, gdzie masz swojego wspólnika? - zapytała profesor Grey.
- Ja.., nie mam - przerwał mi nagle głos dobiegający z głośnika umieszczonego w rogu sali przy suficie.
"Cześć wszystkim, mówi Sky. Przerywam lekcje, żeby nadać ważny komunikat mianowicie wraz z panem dyrektorem ustaliliśmy, że wszyscy uczniowie naszej szkoły za 10 minut mają zebrać się na sali gimnastycznej. Dziękuję za uwagę, paaa." - powiedziała z przesłodzonym głosikiem.
- A niech to! W takim razie sekcja odbędzie się w środę. Możecie zdjąć fartuchy i ustawcie się parami przed klasą. - wydała rozkaz.
Wszyscy nagle ruszyli z miejsc i udając w kierunku wyjścia wrócili do wcześniejszych rozmów.
***
Chwilę później cała szkoła zajęła miejsca na trybunach, rozmowy wciąż nie ustawały - zaczynała mnie już boleć od tego głowa. Nagle na środek sali wyszedł pan dyrektor w obecności drużyny cheerleaderek, które gdy tylko zaczęła grać muzyka rozpoczęły swój pokaz - żenaaadaaa. A wiecie czemu żenada? Bo od roku, za każdym razem gdy występowały miały ten sam układ. Znałam go już na pamięć i pomimo braku moich zdolności mogłabym go zatańczyć. Ułożyłam się więc wygodnie na siedzeniu i zamykając oczy modliłam się, żeby skończyło się to jak najszybciej. Wolałam już oglądać wnętrze nieżywej żaby, niż to słabe przedstawienie. Z lekkiego snu wyrwało mnie wiwatowanie i klaskanie w dłonie - taa faktycznie było za co bić brawo. Później przemówiła znowu Sky.
- Cześć jeszcze raz! Dzięki za brawa, rozumiem że wam się podobało? - zaśmiała się do mikrofonu. - Słuchajcie, sprawa jest taka, że jutro w naszej szkole odbędzie się mecz drużyny koszykarskiej Wild Tigers i w imieniu chłopców chciałabym powiedzieć, że nie wyobrażamy sobie meczu bez was, naszych oddanych kibiców! Natomiast sprawa drugorzędna to taka, że po meczu odbędzie się impreza u mnie w domu! Nie zapomnijcie wziąć ze sobą kostiumów kąpielowych, tatuś właśnie wyczyścił basen! Zapraszam wszystkich, na pewno świetnie będziecie się bawić. April? Ciebie też się to tyczy. - dodała uszczypliwie na co cała sala ryknęła śmiechem. Wyciągnęłam w jej stronę środkowy palec, byłam pewna że to zobaczyła, bo z cichym fuknięciem poprawiła swoje blond kręcone włosy. Suka.
__________________________________________________________
Jest nowy rozdział, jak wam się podobał? :)
Liczę na wasze komentarze, naprawdę bardzo mnie motywują. #muchlove
20 komentarzy = nowy rozdział.
Boski rozdzialik <3..
OdpowiedzUsuńJa chce żeby Justinnnnn wrócił ah xd Nie moge sie już doczekać nowego kochana <3 @Ewuu2
ROZDZIAŁ JAK ZAWSZE CUDOWNY *.*
OdpowiedzUsuńSuper mam nadzieje ze Justin pojawi sie za niedlugo awww *.*
OdpowiedzUsuńOmggggggggggggggggggggggggggggggggg to takie ghnhbghg tylko szkoda że bez Jusa @kochamcie3609
OdpowiedzUsuńJUSTIN WRACAJ
OdpowiedzUsuńJest ok. :) moglyby byc dluzsze...i wiecej akcji,ale dobrze piszesz.
OdpowiedzUsuńsuper , super . Ale Justin !!! . Nw czemu miałam skojażenie że ta osoba która powiedziała że też nie ma pary to bd Justin . MAM TAKĄ NADZIEJĘ !! . Czekam z niecierpliwością na nn!!? . ♥♥
OdpowiedzUsuńAle fajny !!!!!!!!!!!!!!! na serio , fajnie piszesz . Czekam na Justina w nn odcinkach !!!!!!!!!! Kocham to <3
OdpowiedzUsuńcudowne :D już nie mogę doczekać się nowego . ;*
OdpowiedzUsuńnastępny. :c // OlkaBelieber
OdpowiedzUsuńswietny
OdpowiedzUsuńboski
OdpowiedzUsuńniech justin wróci
OdpowiedzUsuńCzemu mnie nie zawiadomiłaś o nowym rozdziale :( . napisałam w inf. . Przykro mi
OdpowiedzUsuńDaj nastepny,ale dluzszy: )
OdpowiedzUsuńSwietny ♥
OdpowiedzUsuńboski rozdział, tylko kiedy wróci Justeeeeen?! ♥
OdpowiedzUsuńDawaj wiecej ♥.♥
OdpowiedzUsuńWieceeeeeeej ★
OdpowiedzUsuńCzekam na nastepny: )
OdpowiedzUsuńŚWIETNY GHRFSDAJSVBCHXNJSSH
OdpowiedzUsuńSuper :* Kocham , Kocham <3 Chcę Justina :*
OdpowiedzUsuńGdyvhdhecjiedbfxb swietny
OdpowiedzUsuńczekam na nn ! *o*
OdpowiedzUsuńHJDSEFBUSDCBUJWCB UIEBCUEJWX . LOVE <3
OdpowiedzUsuńDAWAJ KOLEJNYYYYYYYYY NO ♥
OdpowiedzUsuńNastepny dawaj ♥
OdpowiedzUsuńŁadnie piszesz,jednak rozdzialy sa bardzo krotkie i malo akcji: )
OdpowiedzUsuńrozdziały są krótkie, ale pojawiają się często, poza tym opowiadanie dopiero się rozkręca :) głupio by było, gdyby wszystko co najlepsze było na samym początku, czyż nie?
Usuń30 komentarzy ;) dawaj. ♥
OdpowiedzUsuńsupper :*
OdpowiedzUsuńale fajny , kiedy nn ??
OdpowiedzUsuńdaj następny, pls.
OdpowiedzUsuńJA PIERDOLE! :O NIESAMOWITY OBRÓT SPRAWY, KOCHAM, KOCHAM, KOCHAM. NAPRAWDĘ FANTASTYCZNIE PISZESZ :)
OdpowiedzUsuń