April
To wszystko było jak koszmar z którego nie możesz się obudzić, chociaż bardzo tego pragniesz. Jak scena w której ktoś cię goni a ty nie masz głosu, żeby wołać o pomoc. W środku wszystko we mnie krzyczało z rozpaczy. W jednej chwili moja twarz zalana była potokiem łez. Czułam złość, zawiść? Sama dokładnie nie wiedziałam co to było. Byłam pusta. Resztki czegoś ludzkiego uleciały ze mnie tak szybko, jakby ktoś pstryknął palcami. Pstryk i nie ma. Patrzyłam na wiadomość od Justina i każdą literkę z osobna obrysowywałam palcem. To nie mogło dziać się naprawdę. Nawet w najgorszej książce głównego bohatera spotka szczęście, problem w tym, że ja nie byłam częścią książki, gra już dawno się zaczęła a ja właśnie straciłam część życia przeznaczonego mi na dojście do celu.
Po chwili smutek ustąpił miejsce złości, wzięłam do ręki coś co było najbliżej mnie i z całej siły rzuciłam tym na drugą stronę pokoju, w skutek czego przedmiot roztrzaskał się na kawałki. Dopiero później dotarło do mnie, że to był mój telefon, cudownie. Podniosłam się z ziemi i zebrałam wszystkie części, które zostały z czegoś, z czego chwilę temu mogłam dzwonić i wrzuciłam je do szuflady biurka. Byłam tak rozgoryczona, że paznokciami zaczęłam rozdrapywać skórę do krwi. Chciałam krzyczeć..., wyć.
Złapałam w garść wełniany sweter który miałam na sobie po czym zaczęłam rozrywać go używając przy tym maksymalnej siły, którą posiadałam. Byłam wściekła. Mroczna strona mojej osobowości wzięła nade mną górę. Obraz Justina pojawiał się i znikał w każdym zakamarku mojej głowy. Słyszałam jego głos, czułam jego dotyk. Gdybym wiedziała, że to tak szybko się kończy czerpałabym z tego przyjemność jak najbardziej się da.
***
Obudziło mnie pukanie do drzwi, mama chyba zwróciła do domu. Oczy piekły mnie od płaczu a krtań bolała od wstrzymywanego łkania. Leżałam na ziemi zwinięta w kulkę przyciskając do piersi kartkę zapisaną niebieskim atramentem.
- April, jesteś tam? - mama w dalszym ciągu się dobijała.
- Poczekaj na mnie na dole, muszę się przebrać, zaraz do ciebie zejdę. - powiedziałam wystarczająco głośno, żeby dała radę usłyszeć mnie mimo dzielących nas drzwi.
Szybko wyjęłam z szafy stare spodnie od dresu i bluzkę na ramiączka. Nie chciałam żeby mama długo na mnie czekała, w końcu niczemu nie była winna. Zmyłam z twarzy rozmazany makijaż, związałam potargane włosy, pokazałam do lusterka przelotny, nic nie wyrażający uśmiech i byłam gotowa, żeby zejść na dół.
- Jestem. Co się stało? - stała w kuchni przodem do okna ze splecionymi rękoma.
- Właśnie wróciłam z policji. Twojego ojca wczoraj przed północą poważnie pobili, ktoś z przechodniów zadzwonił po policję, ale zdążyli uciec. Leży w śpiączce farmakologicznej, bo obrażenia są tak duże, że nie wytrzymałby nawet gdyby dostawał silne dawki leków przeciwbólowych.
- Co? O czym ty mówisz? - przed oczami pojawiły mi się słowa Justina " więcej nie zrobi ci krzywdy". O co w tym wszystkim chodziło? Czy to wszystko miało ze sobą powiązanie, czy to ja zaczynałam głupieć?
- Za godzinę, chciałabym do niego pojechać. Szykuj się i lepiej zrób coś z włosami, wyglądają okropnie. - wzięła parę zagubionych kosmyków w palce i przyjrzała im się z bliska po czym wyszła z kuchni.
Westchnęłam z niezadowoleniem, problem był w tym, że wcale nie chciałam jechać tam razem z mamą. Pobiegłam za nią, by powiedzieć jej, że nigdzie nie jadę ale wyprzedziła mnie z wypowiedzią:
- Jeśli nie chcesz jechać, nawet nie chcę o tym słyszeć. To twój ojciec April..
- Jasne, mój ojciec..., chyba zapomniałaś co ostatnio nam zrobił. Jedyne co kiedykolwiek mi dał to nazwisko, ojcem jest tylko z nazwy. Nigdzie nie jadę. - zacisnęłam pięści ze złości.
- Był wtedy pijany, nie wiedział co robi! - wykrzyknęła.
- Oczywiście, zawsze znajdziesz jakieś wyjaśnienie. " Był pijany, nie wiedział co robi", "Był zmęczony, to nie jego wina", "Miał ciężki dzień w pracy, po prostu rób co mówi" Mam już tego dość! Mam już dość WAS! Chyba zapomniałaś, że w 'rodzinie' nie jest najważniejszy partner, bo ich można mieć tysiące! Może zrozumiesz, kiedy pewnego dnia wybije ci zęby i odrąbie głowę! Tylko, że wtedy nikt ci już nie pomoże, ugh nienawidzę Cię! - rzuciłam jej tym wszystkim w twarz i wybiegłam z domu trzaskając drzwiami.
***
Nie miałam gdzie iść, powietrze o tej godzinie było mroźne, a ulice podświetlane były słabym światłem. Pierwsze co przyszło mi do głowy to to, że Justin mieszka niedaleko. Miałam nadzieję, że był w domu i jeszcze nie spał.
Stąpając cicho betonowych chodnikiem rozcierałam zmarznięte ręce. Każdy podmuch wiatru sprawiał, że coraz mocniej zaczynałam szczękać zębami. Świadomość tego, że nakrzyczałam na mamę gniotła mnie gdzieś w środku ale z drugiej strony w ogóle tego nie żałowałam. Chociaż raz nie byłam szarą myszką i nie powiedziałam kolejny raz: "tak mamusiu".
Justin
Minął dzień od naszej akcji a policja w dalszym ciągu do mnie nie zawitała, widocznie nic na nas nie mięli. Z uśmiechem na twarzy mogłem zacierać ręce - plan się udał. Nowe dokumenty zabrałem od Josh'a jeszcze tego samego dnia, muszę przyznać - wykonał dobrą robotę.
Przez internet kupiłem bilety lotnicze, najbliższy samolot do Londynu miałem zaraz następnego dnia o 7.45.
***
W telewizji właśnie zaczął się niezły film, kiedy usłyszałem pukanie. Wstałem z kanapy i nasłuchiwałem. Nie było to raczej ostre walenie w drzwi, jak to w zwyczaju ma policja dlatego ruszyłem w stronę przedpokoju. Nie miałem pojęcia kogo o tej porze niesie w moje skromne progi, więc nie zapalałem po drodze świateł. Sprawdziłem przez wizjer kto stoi po drugiej stronie i mnie zamurowało. Szybko odwróciłem się tyłem i nabierając równomierne wdechy nie miałem pojęcia co zrobić.
Chwilę potem ponownie rozległo się pukanie, jednak tym razem jego dźwięk był mocniejszy. Sprawdziłem jeszcze raz kto stoi po drugiej stronie z nadzieją, że może coś mi się przewidziało.
Nic z tych rzeczy, na ganku stała April. Cholera jasna.
Nie otworzyłem jej drzwi, miałem nadzieję, że zaraz sobie pójdzie. Nie poszła. Usiadła na schodach podkulając kolana i czekała. "Idź sobie, błagam idź sobie!" - prosiłem w duchu.
____________________________________________________
Hihi, mamy nowy rozdział :)
Co o nim myślicie?
Liczę na waszą szczerą opinię w komentarzach :)
Btw. wpadłam na pewien pomysł, nie wiem czy wam się spodoba. Chcielibyście może, żeby na blogu pojawił się mały player, dzięki któremu czytając będziecie mogli słuchać muzyki?
Propozycje utworów piszcie w komach, czekam #muchlove
Po chwili smutek ustąpił miejsce złości, wzięłam do ręki coś co było najbliżej mnie i z całej siły rzuciłam tym na drugą stronę pokoju, w skutek czego przedmiot roztrzaskał się na kawałki. Dopiero później dotarło do mnie, że to był mój telefon, cudownie. Podniosłam się z ziemi i zebrałam wszystkie części, które zostały z czegoś, z czego chwilę temu mogłam dzwonić i wrzuciłam je do szuflady biurka. Byłam tak rozgoryczona, że paznokciami zaczęłam rozdrapywać skórę do krwi. Chciałam krzyczeć..., wyć.
Złapałam w garść wełniany sweter który miałam na sobie po czym zaczęłam rozrywać go używając przy tym maksymalnej siły, którą posiadałam. Byłam wściekła. Mroczna strona mojej osobowości wzięła nade mną górę. Obraz Justina pojawiał się i znikał w każdym zakamarku mojej głowy. Słyszałam jego głos, czułam jego dotyk. Gdybym wiedziała, że to tak szybko się kończy czerpałabym z tego przyjemność jak najbardziej się da.
***
Obudziło mnie pukanie do drzwi, mama chyba zwróciła do domu. Oczy piekły mnie od płaczu a krtań bolała od wstrzymywanego łkania. Leżałam na ziemi zwinięta w kulkę przyciskając do piersi kartkę zapisaną niebieskim atramentem.
- April, jesteś tam? - mama w dalszym ciągu się dobijała.
- Poczekaj na mnie na dole, muszę się przebrać, zaraz do ciebie zejdę. - powiedziałam wystarczająco głośno, żeby dała radę usłyszeć mnie mimo dzielących nas drzwi.
Szybko wyjęłam z szafy stare spodnie od dresu i bluzkę na ramiączka. Nie chciałam żeby mama długo na mnie czekała, w końcu niczemu nie była winna. Zmyłam z twarzy rozmazany makijaż, związałam potargane włosy, pokazałam do lusterka przelotny, nic nie wyrażający uśmiech i byłam gotowa, żeby zejść na dół.
- Jestem. Co się stało? - stała w kuchni przodem do okna ze splecionymi rękoma.
- Właśnie wróciłam z policji. Twojego ojca wczoraj przed północą poważnie pobili, ktoś z przechodniów zadzwonił po policję, ale zdążyli uciec. Leży w śpiączce farmakologicznej, bo obrażenia są tak duże, że nie wytrzymałby nawet gdyby dostawał silne dawki leków przeciwbólowych.
- Co? O czym ty mówisz? - przed oczami pojawiły mi się słowa Justina " więcej nie zrobi ci krzywdy". O co w tym wszystkim chodziło? Czy to wszystko miało ze sobą powiązanie, czy to ja zaczynałam głupieć?
- Za godzinę, chciałabym do niego pojechać. Szykuj się i lepiej zrób coś z włosami, wyglądają okropnie. - wzięła parę zagubionych kosmyków w palce i przyjrzała im się z bliska po czym wyszła z kuchni.
Westchnęłam z niezadowoleniem, problem był w tym, że wcale nie chciałam jechać tam razem z mamą. Pobiegłam za nią, by powiedzieć jej, że nigdzie nie jadę ale wyprzedziła mnie z wypowiedzią:
- Jeśli nie chcesz jechać, nawet nie chcę o tym słyszeć. To twój ojciec April..
- Jasne, mój ojciec..., chyba zapomniałaś co ostatnio nam zrobił. Jedyne co kiedykolwiek mi dał to nazwisko, ojcem jest tylko z nazwy. Nigdzie nie jadę. - zacisnęłam pięści ze złości.
- Był wtedy pijany, nie wiedział co robi! - wykrzyknęła.
- Oczywiście, zawsze znajdziesz jakieś wyjaśnienie. " Był pijany, nie wiedział co robi", "Był zmęczony, to nie jego wina", "Miał ciężki dzień w pracy, po prostu rób co mówi" Mam już tego dość! Mam już dość WAS! Chyba zapomniałaś, że w 'rodzinie' nie jest najważniejszy partner, bo ich można mieć tysiące! Może zrozumiesz, kiedy pewnego dnia wybije ci zęby i odrąbie głowę! Tylko, że wtedy nikt ci już nie pomoże, ugh nienawidzę Cię! - rzuciłam jej tym wszystkim w twarz i wybiegłam z domu trzaskając drzwiami.
***
Nie miałam gdzie iść, powietrze o tej godzinie było mroźne, a ulice podświetlane były słabym światłem. Pierwsze co przyszło mi do głowy to to, że Justin mieszka niedaleko. Miałam nadzieję, że był w domu i jeszcze nie spał.
Stąpając cicho betonowych chodnikiem rozcierałam zmarznięte ręce. Każdy podmuch wiatru sprawiał, że coraz mocniej zaczynałam szczękać zębami. Świadomość tego, że nakrzyczałam na mamę gniotła mnie gdzieś w środku ale z drugiej strony w ogóle tego nie żałowałam. Chociaż raz nie byłam szarą myszką i nie powiedziałam kolejny raz: "tak mamusiu".
Justin
Minął dzień od naszej akcji a policja w dalszym ciągu do mnie nie zawitała, widocznie nic na nas nie mięli. Z uśmiechem na twarzy mogłem zacierać ręce - plan się udał. Nowe dokumenty zabrałem od Josh'a jeszcze tego samego dnia, muszę przyznać - wykonał dobrą robotę.
Przez internet kupiłem bilety lotnicze, najbliższy samolot do Londynu miałem zaraz następnego dnia o 7.45.
***
W telewizji właśnie zaczął się niezły film, kiedy usłyszałem pukanie. Wstałem z kanapy i nasłuchiwałem. Nie było to raczej ostre walenie w drzwi, jak to w zwyczaju ma policja dlatego ruszyłem w stronę przedpokoju. Nie miałem pojęcia kogo o tej porze niesie w moje skromne progi, więc nie zapalałem po drodze świateł. Sprawdziłem przez wizjer kto stoi po drugiej stronie i mnie zamurowało. Szybko odwróciłem się tyłem i nabierając równomierne wdechy nie miałem pojęcia co zrobić.
Chwilę potem ponownie rozległo się pukanie, jednak tym razem jego dźwięk był mocniejszy. Sprawdziłem jeszcze raz kto stoi po drugiej stronie z nadzieją, że może coś mi się przewidziało.
Nic z tych rzeczy, na ganku stała April. Cholera jasna.
Nie otworzyłem jej drzwi, miałem nadzieję, że zaraz sobie pójdzie. Nie poszła. Usiadła na schodach podkulając kolana i czekała. "Idź sobie, błagam idź sobie!" - prosiłem w duchu.
____________________________________________________
Hihi, mamy nowy rozdział :)
Co o nim myślicie?
Liczę na waszą szczerą opinię w komentarzach :)
Btw. wpadłam na pewien pomysł, nie wiem czy wam się spodoba. Chcielibyście może, żeby na blogu pojawił się mały player, dzięki któremu czytając będziecie mogli słuchać muzyki?
Propozycje utworów piszcie w komach, czekam #muchlove
świetny. szkoda tylko, że taki krótki. czekam na następny. // OlkaBelieber
OdpowiedzUsuńsuper rozdział :D
OdpowiedzUsuńJejkuu, Justin idioto otwieraj kurwa te drzwi! :c Rozdział genialny i już nie mogę się doczekać następnego :D !
OdpowiedzUsuńkostka22
Otwieraj te drzwi!
OdpowiedzUsuńDZIEWCZYNO! Dlaczego przerywasz w takich momentach? ;P GENIALNy, czekam na następny ;D CO to muzyki - fajny pomysł :)
OdpowiedzUsuńczy Justina już całkiem pogięło? dlaczego on ją zostawia w takim momencie? no kurde.. czekam na kolejny. ♥♥♥
OdpowiedzUsuńczekam na nn ! *o*
OdpowiedzUsuńŚwietny ale JuJu nie może wyjechać, oni muszą się wspierać btprzejść razem przez życie
OdpowiedzUsuńJEZU ALE MI CISNIENIE PODSKOCZYŁO CHCE WIĘCEJ ! ! ♥
OdpowiedzUsuń