Rozdział 16

April
Dzisiaj zostałam wypisana ze szpitala, nareszcie. Mama przywiozła mi już wcześniej ubrania na zmianę, więc byłam gotowa zostawić wszystko za sobą. Świadomość tego, że wracam w miejsce z którego parę dni temu zostałam przywieziona tutaj sprawiała że ścisnęło mnie w żołądku. Wiedziałam, że na podłodze w przedpokoju nadal znajdują się resztki mojej niedokładnie startej krwi, że pewnie gdzieś po kątach wala się roztrzaskane szkło a na nim niewidoczny dla oczu naskórek.
Mama nie przyszła po mnie w dzień wypisu, dlatego musiałam wracać sama. Była wyjątkowo ładna pogoda, nawet słońce co jakiś czas przedzierało się zza chmur. Nie padało i to było najważniejsze. Będąc już przy ulicy odwróciłam się, by spojrzeć ostatni raz na budynek, który uratował mi życie i dał schronienie w najcięższych chwilach. Z ogromnym misiem w ręku szłam centrum miasta, ludzie uśmiechali się do mnie sama nie wiem czemu. Wyglądałam aż tak zabawnie? Mimo to nadal z podniesioną głową szłam przed siebie mocniej przyciskając do piersi maskotkę, którą dostałam od Justina kiedy widzieliśmy się ostatni raz. Od tamtej pory się nie odezwał, nie przyszedł do mnie, po prostu zapadł się pod ziemię, czyli wszystko wracało do poprzedniego tempa.
W drodze do domu postanowiłam zatrzymać się na chwilę w parku, który o tej godzinie oprócz nielicznych biegaczy był pusty. Lubiłam go, ponieważ moje najlepsze wspomnienia wiązały się właśnie z nim. Usiadłam na ławce podciągając kolana pod brodę. Naprzeciwko mnie znajdowała się niewielka fontanna, która rozpryskując wodą na wszystkie strony uspokoiła mnie na tyle, bym mogła pomyśleć co dalej. Zamknęłam oczy a ciemność po chwili zamieniła się w czarno-biały obraz. Byłam na nim ja mając jakieś 5 lat i dziewczynka, która trzymała mnie za rękę. Chyba była moją koleżanką, ale nie pamiętałam jak się nazywa. Była uśmiechnięta a co najdziwniejsze ja też byłam. Mój uśmiech był tak szeroki, że pokazywał wszystkie malutkie ząbki. Stałyśmy na tle małego brodzika, zdaje się że to była fontanna, przy której teraz siedziałam. Wyglądała inaczej, ale to na pewno była ona. Za nami grupka dzieci bawiła się w kółku. Wszędzie było słychać ich śmiech. Cała scena była taka realna, jednak jej tempo było nieco zwolnione. Nagle obraz się oddalił i zobaczyłam siebie, drugą siebie - starszą, wyższą, smutną. Nadal byłam obserwatorem, ale już nie w swoim ciele. Starsza Ja ruszyła w stronę dziewczynek, kucnęła przy nich i złapała każdą z nich za małą, pulchną rączkę. Spojrzały na nią a chwilę później obie rzuciły jej się na szyje. Cała scena była dość dziwna, ale miała mi chyba pokazać, że nie jestem sama mimo tego, że nie mam nikogo.
Obraz zaczął falować i rozmazywać się (po prostu kochałam ten moment, kiedy musiałam wrócić do rzeczywistości). Otworzyłam oczy. Przede mną stała staruszka z twarzą obsypaną zmarszczkami. Przyglądała mi się z lekko przekrzywioną głową.
- Wszystko w porządku kochanie? - zapytała.
Byłam nieco zdezorientowana, dlaczego wyciągnęła wnioski, że coś jest nie w porządku?
- Tak, wszystko jest super. - odpowiedziałam.
Przyjrzałam jej się dokładniej, była lekko przygarbiona, włosy miała białe jak śnieg, ubrania podarte i powyciągana a w ręku trzymała małą foliową reklamówkę z kawałkami chleba.
- Chcesz ze mną nakarmić ptaki? - wyciągnęła w moją stronę dłoń. Żal ścisnął mnie za serce, czułam jak do oczu napływały mi łzy. Nie znałam jej, ale wydawało mi się, że ona też nie ma na świecie nikogo.
- Oczywiście. - odpowiedziałam po chwili przesyłając jej serdeczny uśmiech.
Usiadła obok mnie po czym zaczęła wyciągać czerstwy chleb.
- Jak Ci na imię kochana? - widać było, że naprawdę chce się dowiedzieć, dlatego bez zastanowienia odpowiedziałam na jej pytanie.
- April.
- April, mmm, piękne imię. Miałam kiedyś córkę Margaret, przychodziłam z nią tutaj do parku każdego dnia karmić ptaki, wiesz? Spędzałyśmy razem tyle czasu. - zaśmiała się cicho.
- Gdzie jest teraz pani córka? - wypaliłam.
- Tam. - pokazała palcem wskazującym na zachmurzone niebo. - Rok temu odeszła z tego świata, ale nigdy nie zapomniała o starej matce. Wciąż czuję jej obecność gdziekolwiek się nie ruszę. Margaret była cudowna, piękna i bardzo podoba do Ciebie. - ścisnęła mnie lekko za kolano. Dolna warga zaczęła jej lekko drgać.
- Jeśli kogoś ma się w sercu, nigdy nie odejdzie, bez względu na wszystko. - uśmiechnęłam się.
- No proszę, nie dość że śliczna to jeszcze jaka mądra z ciebie dziewczyna. Dziękuję, że mogłam zająć ci chwilę, chyba właśnie tego potrzebowałam. Mam nadzieję, że jeszcze kiedyś nasze drogi się zejdą. Często tu byłam, więc kto wie... - powiedziała i kulejąc ruszyła wąskim chodnikiem.
***
Na dworze poszarzało, chyba zasiedziałam się tutaj dłużej niż miałam w planach. Wstałam zabierając misia i szybkim krokiem ruszyłam do domu. Wybrałam drogę na skróty, żeby przyspieszyć sobie powrót. Z daleka widziałam już budynek w którym mieszkałam. Nie wiedziałam czego mogę się spodziewać, jednak wyjątkowo nie bałam się.
Weszłam do domu. Panowała głucha cisza, chyba nikogo nie było. Może to i lepiej? Ruszyłam po drewnianych schodach do mojego pokoju. Podłoga pod moim ciężarem wydawała pojedyncze skrzypnięcia. Pchnęłam drzwi niewielkiego pomieszczenia, które należało tylko i wyłącznie do mnie. Wszystko było w nienaruszonym stanie, nikt nie wchodził tutaj od czasu w którym tu byłam. Zapach zwiastował długo niewietrzony pokój, dlatego czym prędzej otworzyłam okno. Moją uwagę przykuła zwinięta kartka, wyrwana z pamiętnika. Nie pamiętałam momentu w którym to zrobiłam, dlatego coś wydawało mi się jednak nie w porządku. Wzięłam ją do ręki i starannie odwijając ujrzałam wiadomość:

 April. 
Pamiętasz chwilę w której się poznaliśmy? To był chyba najwspanialszy moment w moim życiu, bo poznałem Ciebie. A pamiętasz chwilę w której rzuciłaś mi się na szyję bo zobaczyłaś w ciemności niezidentyfikowane zwierze? Muszę przyznać, że to było dość zabawne. Lećmy dalej. Pamiętasz też pewnie chwilę w samochodzie, kiedy chciałaś mnie pocałować (nie, nie spałem wtedy, bo twoje pojękiwania mi na to nie pozwoliły haha). No i przyszedł czas na najważniejsze. Ostatnie nasze spotkanie w szpitalu. Chcę żebyś wiedziała, że nie jestem na Ciebie zły a twój tata już nigdy nie zrobi ci krzywdy, obiecuję.
Teraz czas na najgorsze. Nigdy się już nie zobaczymy, nie chcę żebyś o mnie myślała. Po prostu zapomnij.
Justin. 

_________________________________________________________
Baaaaaardzo was przepraszam! Wiem, że długo nie było rozdziału :(
Gniewacie się na mnie?
Szesnasty wyszedł jakiś dłuższy no nie? To chyba dobrze? o.O
Liczę na wasze komentarze, kolejny rozdział SOON. 

10 komentarzy:

  1. aa jezu, daj następny. :c // @OlkaBelieber

    OdpowiedzUsuń
  2. audcuhsdhcjhcuxz *_* JUSTIN WHERE ARE YOU?

    OdpowiedzUsuń
  3. NKBLENQBKLTMNBQET OMG !!!
    CZEKAM NA NN !!!!!!!! NGJEMNVMNJDBMADBN *O*

    OdpowiedzUsuń
  4. jhdkjvhbsvgbsidhvdsbFJnsfl. ja chcę WIĘCEJ! ♥

    OdpowiedzUsuń
  5. Hfghdtcfhvghcycdjctj ♥
    @WithJustinInBed

    OdpowiedzUsuń
  6. DAWAJ SZYBKO NASTĘPNY,NASTĘPNY I JESZCZE RAZ NASTĘPNY ! <3

    OdpowiedzUsuń
  7. Jejku *.* Ogólnie to zarwałam nockę na ten blog i dostałam za to niezły opierdol xd Blog jest swietny, strasznie fajnie piszesz i bardzo lekko się to czyta! Nie mogę doczekać się kolejnego rozdzaiłu! Będziesz mnie powiadamiać? xx
    kostka22

    OdpowiedzUsuń
  8. kurwa płaczę haha, dziewczyno co Ty ze mną robisz O.o kocham Cię i Twoje opowiadanie aniołku <3 @biebsiuryx

    OdpowiedzUsuń