Rozdział 13

Justin
Stałem przed domem April a złość we mnie rosła. Zacząłem ciężko oddychać a pięści od zaciskania lekko pobielały. Jaki normalny ojciec robi krzywdę swojej córce do takiego stopnia, by leżała przez niego w szpitalu? Jaki normalny ojciec w ogóle robi krzywdę swojemu dziecku?
Chyba dawno nikt nim nie potrząsnął. 
Nie wiedziałem co mam zrobić. Miałem zamiar stać tutaj dzień i noc, i czekać na powrót tego kretyna. Cokolwiek miałem w planach nie sądziłem, że wykorzystam moje pomysły na spokojną rozmowę w chwili gdy zobaczę jego twarz. Jeśli jeszcze nie wiedzieliście, gdy jestem zły mam cholernie wybuchowy charakter. Wydaje mi się, że mogłem odziedziczyć to po ojcu, którego nigdy nie poznałem, ale znając moją spokojną z natury mamę mogłem tak myśleć. 
Zostawił nas, gdy byłem jeszcze mały. W domu się nie przelewało, mama ciężko pracowała całymi dniami a czasem nawet nocami jeśli udało jej się złapać dodatkową pracę. Wszystko żebym nie był głodny, taa. Mieszkaliśmy w niewielkim domu. Miałem tam swój pokój, jednak nie wyposażony tak jak u reszty moich rówieśników. Miałem łóżko, małą szafę i niewielkie biurko z lampką. Skromnie, ale tamte czasy wspominam z uśmiechem na twarzy. W przedszkolu byłem popychadłem, nawet dzieci w wieku 5 lat potrafiły odróżnić bogactwo od biedy, co czasem sprawiało mi przykrość, gdy wyśmiewali mnie za podarte spodnie albo zacerowaną bluzkę. Nie miałem zabawek, bo ledwo starczało nam na jedzenie.
Pamiętam jak kiedyś w drodze do szkoły znalazłem niewielki zabawkowy samochód. Był czerwony i brakowało mu jednego kółka. Nie wiedziałem kto jest jego właścicielem, zabrałem go ze sobą chociaż dziwnie czułem się z myślą, że ktoś teraz może płakać za zgubionym samochodzikiem. Przyszedłem z nim do domu i pokazałam mamie a ona pozwoliła mi go zatrzymać. 
I to była moja pierwsza zabawka. 
Mając jakieś 8 lat byłem może nie super twardzielem, ale nie pozwoliłem sobą pomiatać. To był chyba najlepszy wiek na odkrywanie swojej wartości i poznawaniu nowych rzeczy. Wtedy właśnie poznałem mojego pierwszego, najlepszego przyjaciela Chaz'a później pojawił się jeszcze Rayan. Do dzisiaj trzymamy się razem. Od tamtej chwili stanowiliśmy nierozłączną paczkę. W moje 10 urodziny mama postanowiła zrobić mi niespodziankę w postaci przyjęcia dla przyjaciół i rodziny. Co prawda nie było tortu, ale upiekła przepyszne ciasto i wbiła w niego świeczki. Byłem tak strasznie szczęśliwy. Cały dzień siedziałem przy oknie i patrzyłem czy moi goście już przyjechali. Jako pierwszy przyszedł Chaz z ogromnym zapakowanym prezentem. Bardzo chciałem dowiedzieć się co takiego kryje się w pudełku, ale musiałem zaczekać aż wszyscy będą już na miejscu. Jakiś czas później dołączył do nas Rayan i moi dziadkowie, więc mogliśmy zacząć świętować.
Od dziadka dostałem pistolet na kulki to był dopiero wypas! Babcia kupiła mi nowe spodnie i dwie bluzki (naprawdę bardzo się z nich ucieszyłem). Chaz podarował mi zdalnie sterowany samochód (byłem w niebie) ale czekał na mnie jeszcze prezent od Rayan'a. Zajęło mi trochę czasu rozpakowanie go, ponieważ owinięty był w tonę papieru na prezenty. Kiedy myślałem, że ujrzę co kupił mi mój przyjaciel spotkała mnie przykra niespodzianka w postaci kolejnej warstwy ''zabezpieczenia". Musiałem mieć zabawną minę bo wszyscy wybuchnęli śmiechem. To były zdecydowanie najlepsze urodziny w moim życiu.
Naprawdę bardzo kochałem moją mamę i jestem jej wdzięczny za wszystko co dla mnie robiła. Gdybym tylko mógł cofnąć się w czasie i zmienić bieg wydarzeń, pewnie nadal byłaby tu ze mną... Ale nie o tym była teraz mowa. 
Przysiadłem na niewielkim ganku pod drzwiami Lewerenzów. Dokładnie nie wiedziałem na co czekam, przecież tak szybko nie wypuściliby tego gościa. Powinienem zainteresować się April i jej mamą. Co prawda nie miałem jeszcze okazji jej poznać. Na wszystko przyjdzie jeszcze czas. 

April
Łóżko szpitalne nie było tak wygodne jak to w moim pokoju, ale nie było też najgorsze. Leżałam tutaj już chyba drugi dzień, prawie w ogóle nie wstawałam. Moja mama leżała w sali obok i niebawem miała zostać wypisana. Nie chciałam żeby wracała sama do domu. 
Lekarze nie potrafili dokładnie określić daty w której będę mogła opuścić szpital, nie wiedziałam o co im chodzi i co powstrzymuje ich od tej decyzji. 
Głowa bolała mnie już mniej dzięki lekom przeciwbólowym, które dostawałam 3 razy dziennie. Cała była owinięta bandażem pod którym znajdowały się szwy. Tak więc nie miałam dużego dostępu, żeby się chociażby podrapać. Wiecie jak to jest kiedy coś cię swędzi a ty nie możesz nic z tym zrobić? Właśnie w takiej byłam sytuacji. 
Kolejny dzień tutaj strasznie mi się dłużył, nie miałam się do kogo odezwać, nie miałam nic do czytania ani do słuchania. Moim gościem była cisza. 
Była godzina 6.00PM (18.00) wiedziałam to dokładnie, bo jedyną atrakcją jaką miałam to zegarek na ścianie, któremu przyglądałam się pół dnia.
Za szybą na korytarzu widziałam przechodzących gości wracających z odwiedzin od pacjentów. Westchnęłam cicho, mnie nie miał kto odwiedzić. 
Obserwując ludzi zauważyłam nagle jedną z pielęgniarek, z którą rozmawiałam ostatnio przed obchodem. Była naprawdę miła. Miałam ją zawołać, ale widocznie była bardzo zajęta, bo zaraz zniknęła mi z oczu. Na jej miejscu pojawił się wysoki chłopak. Chociaż stał do mnie tyłem wiedziałam kim jest. Serce zaczęło mi mocniej bić. Ale co on tu robił? Rozglądał się na boki, był widocznie zaniepokojony, szukał chyba kogoś, kto mógłby udzielić mu informacji. Przyglądałam mu się leżąc w chwili gdy odwrócił się w moją stronę. Zobaczył mnie. Uśmiechnęłam się do niego jednym z tych uśmiechów, które robi się w sytuacji niezbyt komfortowej, dla rozlśnienia atmosfery. Nie odwzajemnił go, po prostu sobie poszedł. Może to jednak nie był Justin? Może to moja wyobraźnia podsuwa mi jego obrazy? Odwróciłam głowę w drugą stronę i zamykając oczy po policzku pociekła mi zabłąkana łza.
Chociaż bardzo chciałam nie mogłam usnąć. Na korytarzu znowu słychać było czyjąś rozmowę. Kłótnie?
- Tylko na chwilę, proszę mi pozwolić tam wejść..- słyszałam błagalny męski (seksowny) głos.
- Wie pan która jest godzina? Za 15 minut jest koniec odwiedzin, trzeba było przyjść wcześniej, był na to cały dzień! - odpowiedziała zdenerwowana salowa.
- Sama pani powiedziała że do końca odwiedzin jest jeszcze 15 minut, mam jeszcze czas! - odpowiedział lekko zdenerwowany. 
- 15 minut i ani sekundy dłużej. 
- Super! Dzięki. 
W dalszym ciągu nie odwracałam głowy, ale po mojej sali rozszedł się dźwięk otwieranych drzwi.
- Śpisz? - usłyszałam znajomy głos. A jednak to był on! 
___________________________________________________________
Wyrobiłam się z rozdziałem uf! Nie wiem czy będą pojawiały się co dwa dni, teraz w szkole będę miała dużo pracy.. egzaminy i te rzeczy, rozumiecie prawda? Postaram wyrabiać się na czas, ale nie obiecuję tego na 100%. Jeśli pojawiłyby się jakieś opóźnienia to spokojnie, będą one różniły się jedynie o jeden dzień może dwa. Mam nadzieję, że nie zrezygnujecie z czytania. #muchlove
Ps. zapraszam do komentowania :)
Ps2. kocham czytać wasze komentarze :)
Ps3. w ogóle was kocham :)
Ps4. słodziaczki moje :)

8 komentarzy:

  1. Haha, znowu komentuje jako pierwsza! Jak zwykle rozdział jest świetny. Dhfirudbcidnibf nie moge doczekać sie kolejnego xd
    Ps. Też cie kochamy <3

    @jujuakamyangel

    OdpowiedzUsuń
  2. Abhh,to ciagłe trzymanie w napieciu ... swietny ♥

    OdpowiedzUsuń
  3. TO JEST JESZCZE LEPSZE Z KOLEJNYM ROZDZIAŁEM <33333 TEŻ CIĘ KOCHAM :** @kochamcie3609

    OdpowiedzUsuń
  4. świetne. kocham to. czekam na kolejny rozdział. chcę sie trochę dowiedzieć o mamie Justina. :)

    OdpowiedzUsuń
  5. zapraszam do siebie :) http://ilovejutinbieber.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  6. JEZU DZIEWCZYNO KOCHAM CIĘ ZA TO POPOWIADNIE ! ♥

    OdpowiedzUsuń