Rozdział 9

- Zaczekaj. - powiedział Justin. Nie wiedziałam o co mu chodzi, ale gdy ujrzałam go obchodzącego samochód domyśliłam się, że sam zamierza otworzyć mi drzwi. Cóż za maniery. Zastanawiacie się pewnie, dlaczego to wszystko tak nagle obróciło się do góry nogami? Że dziewczyna bez przyjaciół z nieciekawą sytuacją w domu tak się zmieniła? Nie zmieniłam się. Sama nie rozumiem dlaczego Justin robi to wszystko co robi. Moja sytuacja z rodzicami wcale nie uległa zmianie, obawiam się, że gdy wrócę do domu i ich zastanę będzie nie tylko burza ale i tornado. Wracając do wcześniejszego.
Wysiadłam z samochodu w środku niewielkiego centrum miasta. Ludzie byli wszędzie, jednak nikt nie zwracał na nas uwagi. Odetchnęłam z ulgą, może wcale nie będzie tak źle? 
Justin zaparkował po drugiej stronie Starbucks'a, chyba on był celem naszej "wycieczki". Musieliśmy odczekać chwilę, by przejść na drugą stronę. Na ulicy było straszne zamieszanie, samochody pędziły w tą i z powrotem. Ludzie panoszyli się jak przy trzęsieniu ziemi, nie byłam przyzwyczajona do takiego chaosu, dawno nie byłam w centrum. Wysokie budynki otaczały nas ze wszystkich stron, hałas samochodów i pobrzękiwanie klaksonów słychać było wszędzie. Jakaś kobieta z dzieckiem wpadła na mnie i nawet nie raczyła powiedzieć głupiego 'przepraszam' to wszystko było takie ludzkie i nieludzkie za jednym razem. Chciałam jak najszybciej znaleźć się w budynku z zielonym-białym logo. W środku chyba nie było dużo ludzi, przynajmniej z daleka przez duże szyby nie było widać gwaru. 
- Teraz! - powiedział wyrywając mnie z zamyśleń Justin i przebiegając znaleźliśmy się przed wejściem do kawiarni. Podciągnęłam lekko spodnie, które w między czasie zsunęły mi się z bioder. W środku panowała przyjemna atmosfera. Na parapetach i stołach poustawiane były świeże kwiaty, światło nie raziło w oczy a zapach kawy rozchodził się w każdym najmniejszym zakamarku. Nie było dużo ludzi, tak jak myślałam. Zajęliśmy miejsca przy małym stoliku z jasnobeżową kanapą. Ściana za nami składała się z czerwono-pomarańczowych cegieł. Z tego miejsca dokładnie widać było wejście i resztę pomieszczenia. W tle leciała cicho nastrojowa muzyka, było cudownie. Siedziałam wyprostowana a włosy zgarnęłam na lewą stronę. Byłam trochę zestresowana. Justin usiadł naprzeciwko mnie i czekaliśmy aż ktoś podejdzie do nas żebyśmy mogli złożyć zamówienie. Miałam nadzieję, że ceny nie będą wygórowane, bo miałam jedynie 15$, które kiedyś zarobiłam pomagając starszemu panu w ogrodzie. Obsługa nie była najlepsza, co świadczyło o ilości klientów. Nie doczekaliśmy się nikogo do czasu, kiedy Justin zaczął się niecierpliwić i zawołał dziewczynę mniej więcej w naszym wieku (nie wiedziałam w jakim wieku jest Justin, ale przypuszczałam, że nie jest jakoś przesadnie starszy ode mnie).
- W czym mogę pomóc? - zapytała czarnowłosa kelnerka w zielonym fartuszku Starbucks'a. Nie wyglądała najlepiej. Oczy miała podkrążone a czerwona szminka rozmazana była aż na policzku. Istny, chodzący koszmar. Chyba zbyt bardzo jej się przyglądałam, bo nie usłyszałam pytania, które mi zadała a Justin zakrył usta dłonią żeby nie wybuchnąć śmiechem.
- Yyy, poproszę cappuccino. - uśmiechnęłam się do niej serdecznie. Chyba nie była w najlepszym humorze, bo odpowiedziała mi krzywym wyrazem twarzy i odeszła od stolika.
- Przesadnie miła, no nie? - zapytał Justin wskazując na nią głową.
- Taak, mam nadzieję że nie napluje mi do kawy przed wręczeniem mi jej. - udałam lekkie oburzenie.
***
Na dworze zaczęło się już ściemniać a my z Justinem nadal siedzieliśmy w kawiarni i miło spędzaliśmy razem czas. Chociaż przez tą jedną, jedyną chwilę mogłam zapomnieć o wszystkich problemach i o tym co czeka mnie jutro w szkole. Rozmawialiśmy o wszystkim i o niczym, ale tak chyba było najlepiej. To nie był czas na wyznawanie swoich wszystkich sekretów i mówienie sobie o wszystkich problemach. Nie byliśmy na żadnym etapie, jednak w głębi serca czułam, że jest wyjątkowy i nie chcę go stracić.
Wszystko było super do czasu, gdy w drzwiach ujrzałam Sky ze swoimi 'przyjaciółkami'. Żołądek ścisnął mi się tak mocno, że pewnie wyglądam jak rodzynka. Modliłam się, żeby tylko mnie nie zobaczyła. Automatyczny odruch obronny kazał mi wejść pod stół, ale jedyne co zrobiłam to zsunęłam się niżej na siedzeniu i zakryłam włosami twarz.
- Co ty robisz? - zapytał Justin.
- Chodźmy stąd. - wyszeptałam.
- Co? Dlaczego? - nie musiałam na niego patrzeć, by wiedzieć że uniósł brwi.
Z daleka słychać było śmiechy i wykrzykiwane słowa. Panie Boże spraw, żeby mnie nie zauważyła, proszę. Albo byłam przewrażliwiona, albo słyszałam zbliżające się w naszą stronę kroki. Nie, nie,nie, błagam wszystko tylko nie to! myślałam. Schowałam głowę pod stół.
- Co robisz? - zapytał zaglądając pod stół.
- Nie mogą mnie zobaczyć, zrób coś. - powiedziałam ledwo słyszalnie.
- No, no, no! Kogo my tu mamy... April? - to był głos Sky.
Jezu za co mnie tak karzesz? Czy kiedy umrę wreszcie zaznam spokoju? Wychodząc spod stołu uderzyłam się w głowę, niech to szlag. Nie dość, że z nerwów odebrało mi mowę, to na dodatek moje włosy wyglądały pewnie jak po przejściu wichury.
- Ja... - i to było jedyne słowo, które wypowiedziałam. Wstałam z kanapy i biegiem ruszyłam w stronę wyjścia. Pech chciał chyba więcej atrakcji, bo nie zauważyłam kelnera, który szedł naprzeciwko mnie z tacą pełną kawy i ciast. Zderzyłam się z nim, a cała zawartość postanowiła zamieszkać na moich ubraniach, włosach i wszystkim co możliwe. Ze łzami w oczach, nie zwracając na nikogo uwagi, w panice wybiegłam na zaciemnioną ulicę, gdzie paliły się gdzieniegdzie latarnie. Biegłam przed siebie, o mało co nie potrącił mnie samochód osobowy.
Nie miałam już siły, z każdym kolejnym krokiem było mi coraz ciężej. Kawa znajdująca się na mojej bluzce i spodniach zdążyła wyschnąć a nadzienie z ciasta zaschło na moich włosach. Nie wiedziałam gdzie jestem, chyba się zgubiłam. Szłam ciemną nieznajomą mi ulicą. W bramach wystawali mężczyźni pijani w trupa, przez drogę przebiegł mi wyliniały szczur. Odskoczyłam szybko rękoma zakrywając usta. COŚ OKROPNEGO. Bałam się.
_________________________________________________________
Jeśli nie będziecie komentować, nie będę wiedziała co myślicie, a jeśli nie będę wiedziała co myślicie, to nie będę wiedziała czy dalej mam pisać, a jeśli nie będę wiedziała czy dalej mam pisać to nie będę w ogóle pisała. Zrozumieliście coś? Mam nadzieję że tak :v

9 komentarzy:

  1. Napisałaś o tym szczurze, to aż sama podskoczyłam :O Ugh...Czekam na następny, bo jestem ciekawa, czy Justin będzie jej szukał, no! :c

    OdpowiedzUsuń
  2. Uuuu Justin będzie jej szukał ?
    Super rozdział a ten szczur bleee :-/
    Kiedy nn ?
    @juliadobrowols9

    OdpowiedzUsuń
  3. Czemu ona tak zareagowała gdy weszła sky? Nie czaje, ja to bym od razu wyszła a nie chowała sie, ale to było akurat śmieszne xdd świetny rozdział. Pisz dalej, bo nie moge doczekac sie kolejnego rozdziału <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Uwielbiam to opowiadanie *.*
    Troszkę dzkwi mnie reakcja April na to kiedy weszla Sky. Aaaa..dlaczego ona tak uciekła?! Oby nic się jej nie stało i Justin ją znalazł.
    Rozdział świetny, masz talent do pisania. :)
    Pisz szybciej skarbie, nie mogę sie doczekać kolejnego rozdziału.xx

    OdpowiedzUsuń
  5. świetne .brak mi słów !

    OdpowiedzUsuń
  6. Zajebisty,kiedy kolejny?♥

    OdpowiedzUsuń
  7. KOCHAM TO BARDZO <3 MOŻESZ MNIE INFORMOWAĆ ? @lovciam01

    OdpowiedzUsuń
  8. Jejeku strasznie mi sie podoba. Jejku ta historia. Ja bym na jej miejscu pokazala sie specjalnie, dlaczego? Siedzi na mnie przeciwko mnie najzabistrzy koles na swiecie. Meeega.
    @DreamJariana

    OdpowiedzUsuń
  9. To jest takie gyreudvibjuhioof7bh97yo informuj mnie na TT @kochamcie3609

    OdpowiedzUsuń