Rozdział 7

Justin

- Justin! - rozległ się nagle paniczny krzyk. Aż przeszły mnie ciarki. Nie wiedziałem co się dzieje. Straciłem z oczu April a dopiero co była przy brzegu. Jak mogłem być tak nieuważny? Biegłem w kierunku z którego nadchodziły błagalne krzyki zdejmując po drodze buty i bluzę. W tej chwili moje myśli zwrócone były tylko w jednym kierunku: znaleźć April. Wskoczyłem do wody, była cholernie zimna! Zapomniałem wyjąć z kieszeni telefonu ale miałem to gdzieś. Zacząłem szukać jej pod powierzchnią wody. Nie było po niej śladu. Zacząłem panikować. Wynurzać się by złapać oddech i zanurzać by dalej szukać dziewczyny. Już traciłem nadzieję, że ją  znajdę kiedy coś otarło się o moje nogi. Odwróciłem się i ujrzałem ją spadającą bezwiednie coraz niżej.  Czym prędzej ruszyłem w jej kierunku. Złapałem ją za rękę, która dryfowała pod wodą nie wykazując żadnych oznak życia. Wiedziałem że straciła przytomność. Przyciągnąłem ją do siebie, objąłem w pasie i jak najszybciej popłynąłem z nią na brzeg. Była cięższa niż wcześniej albo tylko mi się wydawało bo byłem zmęczony utrzymywaniem nas nad wodą. Wciągnąłem ją na plażę i zacząłem sprawdzać jej puls. Był wyczuwalny dlatego odetchnąłem z ulgą. Zacząłem rytmicznie naciskać jej klatkę piersiową, by cała woda którą połknęła ratując się wypłynęła z jej ust. Przy czwartym razie zaczęła się krztusić a ja opadłem na piasek z radości że żyje. 
- Z-zimno mi - usłyszałem słaby głosik.
- Wiem, już cię stąd zabieram. - pobiegłem po bluzę którą wcześniej zostawiłem na plaży i okryłem ją nią. Pomogłem jej wstać, ale była na tyle słaba że droga do samochodu zajęłaby nam dobrą godzinę. Wziąłem ją na ręce (tym razem nie protestowała) i ruszyłem szybko w stronę mojego auta.
Po około pięciu minutach byliśmy na miejscu. Otworzyłem samochód i posadziłem ją na tylnym siedzeniu żeby było jej wygodniej i mogła się położyć. W głębi serca martwiłem się czy nic poważnego jej się nie stało. Było pewne, że będzie chora ale miałem nadzieję że nic poza tym jej nie będzie. Szybko zwinąłem kosz z jedzeniem, który zostawiliśmy, zabrałem również koc. Otworzyłem ponownie drzwi od strony April i okryłem ją nim dodatkowo, żeby było jej cieplej.  Resztę pakunku schowałem do bagażnika i zatrzasnąłem go z głośnym hukiem. Obiegłem szybko samochód i usiadłem za kierownicą. Nie wiedziałem co powinienem zrobić w takiej sytuacji. Zabrać ją na pogotowie? Nie wyglądała jakby coś jej dolegało, dlatego postanowiłem zabrać ją do mojego domu. Mieszkałem sam więc jedyne co mi towarzyszyło to cisza. Tam powinna odpocząć.

April

Byłam totalnie zdezorientowana i zmęczona a w dodatku było mi strasznie zimno. Siedziałam w samochodzie Justina i jechaliśmy GDZIEŚ. Nie miałam pojęcia gdzie. Już miałam się zapytać resztkami sił, kiedy samochód się zatrzymał. Wyjrzałam przez okno. Staliśmy przed garażem czyjegoś domu. Nie musiałam się długo zastanawiać by wiedzieć, że jesteśmy pod domem Justina. Nie wiedziałam tylko czemu. Nie chciałam wracać do domu, to było oczywiste ale nie widziało mi się dobrze siedzenie w obcym mieszkaniu. Patrzyłam się jeszcze chwile na niewielki dwupiętrowy budynek przed nami, kiedy drzwi samochodu od mojej strony się otworzyły a w nich stanął Justin wyciągając do mnie niepewnie rękę. Podałam mu dłoń a kiedy jego długie palce zacisnęły się delikatnie poczułam jak ciepło rozchodzi się po całym moim ciele. Wysiadłam owinięta kocem a chłopak dalej nie puszczał mojej dłoni. Nie wiedziałam czy nie puszczał jej dlatego by dać mi wsparcie i okazać współczucie po tym co się stało, czy po prostu trzymanie mnie za rękę sprawiało mu przyjemność tak samo jak mnie. 
Szliśmy w stronę domu Justina wąskim chodnikiem. Dookoła znajdywało się tylko parę drzew i spora ilość chwastów. Trawa nie była zbyt długa ale cały widok podsuwał myśl, że dawno nikt nie zajmował się jego ogródkiem. 
- Twoja mama nie przepada za kwiatami i siedzeniem w ogródku nad dobrą książką czy coś z tych rzeczy? - zapytałam kończąc tym samym niezręczną ciszę, która panowała jakiś czas między nami. 
- Mieszkam sam. - odpowiedział krótko i stanowczo. Nie miałam zamiaru pytać o nic więcej, nie chciałam zawracać mu głowy.
- Rozumiem. - spuściłam głowę.
- Słuchaj, przepraszam że jestem niemiły po prostu przed chwilą mało co a utonęłabyś przeze mnie, w dalszym ciągu nie jestem pewien czy nic ci się nie stało i pomyślałem że nie chcesz wracać do siebie dlatego może chciałabyś odpocząć trochę u mnie? Zjemy coś a później jeśli będziesz chciała odwiozę cię.
To brzmiało szczerze i sensownie i prawdą było również że nie chciałam wracać do domu, dlatego skinęłam głową a Justin otworzył przede mną drzwi prowadzące do wnętrza jego mieszkania. W środku było pięknie, czysto i tak widno, że musiałam mrużyć oczy. Zupełnie inaczej wyobrażałam sobie jego "królestwo". Spodziewałam się wszędzie porozrzucanych ubrań, sterty brudnych naczyń w kuchni, rozsypanych chipsów na podłodze i tak dalej. Nadal stałam w ogromnych rozmiarów przedpokoju połączonego z holem, nie wiem jak to dokładnie określić ale z tego miejsca dokładnie wdziałam salon i kuchnię. Justin gdzieś zniknął a ja nie chciałam się panoszyć dlatego czekałam.
- Co tak stoisz? Chodź. - usłyszałam nagle jego głos dobiegający, sama nie wiem dokładnie skąd. Teraz kiedy dostałam pozwolenie, weszłam do salonu i usiadłam na miękkiej czarnej skórzanej kanapie. Przede mną na ścianie wisiał telewizor plazmowy ze srebrną cienką obramówką. Chyba nigdy nie widziałam większego, naprawdę.  Nie chciałam rozglądać się obsesyjnie po pokoju, bo nie byłoby to grzeczne z mojej strony. Zerkałam ukradkiem na meble, które wyglądały na naprawdę drogie. Jego rodzice musieli być nieźle bogaci, żeby tak finansować syna. Moją uwagę przykuło zdjęcie wiszące na ścianie w czarnej ramce. Była na nim kobieta uśmiechnięta od ucha do ucha z małym chłopcem bez dwóch przednich zębów. To była pewnie jego mama z nim kiedy miał jakieś hmm... 7 lat? Fotografia była urocza i pełna radości, zazdrościłam im, że tak dobrze się bawili i byli szczęśliwi. Moja mama nigdy nie zwracała na mnie uwagi, nie interesowało ją czy jestem w domu czy nie. Byłam sama dla siebie. Nie znałam pojęcia rodzina, nie potrafiłam dokładnie zdefiniować znaczenia tego słowa. Miałam rodzinę, ale byliśmy sobie obcy. I tak właśnie to wszystko się kręciło. 
Zamyśliłam się na tyle, by nie zauważyć wchodzącego do salonu Justina. Przebrał się. Teraz miał na sobie jeansowe rybaczki, jasno szarą bluzę z kapturem i trampki. Włosy miał niedbale ułożone a gdy podciągnął rękawy lekko do góry wyglądał MEGA seksownie. Patrzył na mnie z podniesionymi brwiami, chyba czekał na odpowiedź a ja nawet nie usłyszałam pytanie, które mi zadał. Potrząsnęłam lekko głową, by wyrwać się z zamyślenia i zapytałam:
- Przepraszam co mówiłeś?
- Pytałem czy wszystko w porządku i czy masz ochotę gdzieś ze mną wyskoczyć - przyglądał mi się czekając na odpowiedź.
- Tak, chyba, jasne, czemu nie. - odpowiedziałam chyba nie zbyt jasno, bo ściągnął brwi i w dalszym ciągu mi się przyglądał.
- Wszystko jest okej, możemy wyjść ale najpierw będziemy musieli pojechać do mnie, bo nie mam zamiaru pokazać się światu w takim stanie. 
- Okej, chodźmy. - rozpromienił się.
Szłam pierwsza w stronę samochodu a Justin był tuż za mną. Odwróciłam się, by sprawdzić jaka odległość nas dzieli a on pokazał mi język. Bez zastanowienia zrobiłam to samo i odwróciłam głowę a on zaczął się śmiać. Jego śmiech był muzyką dla moich uszu.
____________________________________________________
Jeśli chcecie być informowani o nowych rozdziałach mam w planach zrobienie nowej zakładki gdzie będziecie mogli podawać swoje twitterowe nazwy, co wy na to? 

2 komentarze:

  1. Świetne! *,*
    Boże *__*
    Czekam na kolejny <3
    WENY <33

    @OnlyAngelOfDark

    OdpowiedzUsuń
  2. Ahh super @lodzik_jusa

    OdpowiedzUsuń